Moje koty-moje szczęścia i nieszczęścia-część 8.

Kocie pogawędki

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Czw maja 13, 2010 16:32 Re: Moje koty-moje szczęścia i nieszczęścia-46 kotów-Bydgoszcz.

dalia pisze:
mirka_t pisze:Nie wiem czy najtaniej i nie jestem przekonana czy aż tak zdrowo. Po pierwsze trzeba to ugotować, co jest w moim domu nie lada wyczynem. Od jakiegoś czasu używam tylko mikrofali, bo gotując na gazie muszę pilnować, aby koty nie wlazły na kuchenkę. Dochodzi jeszcze kwestia przechowywania, co nie jest proste przy małej lodówce no i podgrzewania przed podanie. Dla mnie jest to czasochłonne i niewygodne. Takie jedzenie nie jest też odpowiednio zbilansowane. Karmiąc mięsem trzeba by zabawić się w BARF, aby było zdrowo. Gdybym miała tylko te 2 kotki i kociaki to być może pokusiłam bym się o gotowanie dla nich.

wyjątkowo odpowiedziałam na post MariaD, taki miałam kaprys :wink:

zbaranialam jak to przeczytalam 8O
wszystko co wymaga nawet odrobiny nakladu pracy jest złe


Potrafisz wyobrazić sobie gotowanie i bilansowanie posiłków dla 46 kotów, a przy tym rzetelne zajmowanie się tymi kotami? Rozumiem, że czytasz wątek szukając w postach Mirki pretekstu do przyczepienia się, ale przynajmniej rób to z głową i pomyśl, zanim napiszesz.

vega013

 
Posty: 14686
Od: Czw lut 22, 2007 20:00
Lokalizacja: Warszawa Radość

Post » Czw maja 13, 2010 16:39 Re: Moje koty-moje szczęścia i nieszczęścia-46 kotów-Bydgoszcz.

vega36 pisze:
dalia pisze:
mirka_t pisze:Nie wiem czy najtaniej i nie jestem przekonana czy aż tak zdrowo. Po pierwsze trzeba to ugotować, co jest w moim domu nie lada wyczynem. Od jakiegoś czasu używam tylko mikrofali, bo gotując na gazie muszę pilnować, aby koty nie wlazły na kuchenkę. Dochodzi jeszcze kwestia przechowywania, co nie jest proste przy małej lodówce no i podgrzewania przed podanie. Dla mnie jest to czasochłonne i niewygodne. Takie jedzenie nie jest też odpowiednio zbilansowane. Karmiąc mięsem trzeba by zabawić się w BARF, aby było zdrowo. Gdybym miała tylko te 2 kotki i kociaki to być może pokusiłam bym się o gotowanie dla nich.

wyjątkowo odpowiedziałam na post MariaD, taki miałam kaprys :wink:

zbaranialam jak to przeczytalam 8O
wszystko co wymaga nawet odrobiny nakladu pracy jest złe


Potrafisz wyobrazić sobie gotowanie i bilansowanie posiłków dla 46 kotów, a przy tym rzetelne zajmowanie się tymi kotami? Rozumiem, że czytasz wątek szukając w postach Mirki pretekstu do przyczepienia się, ale przynajmniej rób to z głową i pomyśl, zanim napiszesz.

tu chodzi o jedzenie dla paru kociaków a nie dla calego stada
o kociakach i jedzeniu dla nich jest dyskusja na poprzedniej stronie i o kurze dla kociaków pisala MariaD
zanim coś komuś zarzucisz poczytaj posty ze zrozumieniem
Obrazek

dalia

Avatar użytkownika
 
Posty: 17361
Od: Nie maja 09, 2004 16:08
Lokalizacja: Poznań

Post » Czw maja 13, 2010 16:44 Re: Moje koty-moje szczęścia i nieszczęścia-46 kotów-Bydgoszcz.

Vega36, ale ja według wszystowiedzących pań mam gotować tylko dla kociąt. Nie ważne, że pozostałym kotom podczas gotowania będą uciekały języki do tyłka, że będą dobijały się do kuchni, bo bym musiała ją zamykać na czas gotowanie a tym samym odciąć koty od części misek i kuwety. Nie ważne, że po otwarciu drzwi koty wpadałyby z impetem szukając mięsa na blaty i kuchenę spadając z nich. Wiem jak wygląda gotowanie w domu z taką bandą kotów, ale jak widać wszystkowiedzące panie nie widzą.
Obrazek<=klik
Obrazek

mirka_t

 
Posty: 12774
Od: Pon gru 20, 2004 18:21
Lokalizacja: Bydgoszcz

Post » Czw maja 13, 2010 17:03 Re: Moje koty-moje szczęścia i nieszczęścia-46 kotów-Bydgoszcz.

mirka_t pisze:Vega36, ale ja według wszystowiedzących pań mam gotować tylko dla kociąt. Nie ważne, że pozostałym kotom podczas gotowania będą uciekały języki do tyłka, że będą dobijały się do kuchni, bo bym musiała ją zamykać na czas gotowanie a tym samym odciąć koty od części misek i kuwety. Nie ważne, że po otwarciu drzwi koty wpadałyby z impetem szukając mięsa na blaty i kuchenę spadając z nich. Wiem jak wygląda gotowanie w domu z taką bandą kotów, ale jak widać wszystkowiedzące panie nie widzą.

wyobrazilam sobie - horror jakiś 8O
jeszcze nie widzialam kotow które tak reagowałyby na zapach ugotowanego mięsa 8O
Obrazek

dalia

Avatar użytkownika
 
Posty: 17361
Od: Nie maja 09, 2004 16:08
Lokalizacja: Poznań

Post » Czw maja 13, 2010 17:21 Re: Moje koty-moje szczęścia i nieszczęścia-46 kotów-Bydgoszcz.

mirka_t pisze:Vega36, ale ja według wszystowiedzących pań mam gotować tylko dla kociąt. Nie ważne, że pozostałym kotom podczas gotowania będą uciekały języki do tyłka, że będą dobijały się do kuchni, bo bym musiała ją zamykać na czas gotowanie a tym samym odciąć koty od części misek i kuwety. Nie ważne, że po otwarciu drzwi koty wpadałyby z impetem szukając mięsa na blaty i kuchenę spadając z nich. Wiem jak wygląda gotowanie w domu z taką bandą kotów, ale jak widać wszystkowiedzące panie nie widzą.


Wiesz co? U mnie jest tylko piątka kociarstwa, ale mam otwartą kuchnię. Gotowanie w obecności tej bandy demolek to horror. Pilnując kuchenki, nie mogę nawet poczytać książki. Muszę mieć oczy ze wszystkich stron głowy. Nie mówiąc już o tym, co się dzieje, kiedy przygotowuję coś, co potem wrzucę do garnka. Dwoje z moich kotów wykazuje wyjątkową finezję w polowaniu na nasze jedzenie, jeden kradnie wprost, nawet nie usiłując ukryć intencji, a malutka Lili wskakuje na stół i z uporem godnym lepszej sprawy pakuje łapkę pod nóż, którym kroję mięso. Jedynie Pancuś kręci ósemki wokół moich nóg, podkreślając, że on nie ma nic wspólnego z tą hołotą.

Dwa razy dziennie daję Wedelkowi jego Convalescence i lekarstwa. Zamykamy się wtedy oboje w łazience, żeby harpagony nie dobrały się do miski. Po otwarciu drzwi, do łazienki wpada czterokoci tajfun. Biegnie po obrzeżach wanny, skacze do umywalki, żeby szybciej dostać się na pralkę, na której stoi miseczka Wedelka (na szczęście już pusta). Po drodze obijają się o siebie, spychają... Kto pierwszy, ten lepszy. Przecież wiadomo - Wedelek dostaje coś tak smacznego, że warto się spieszyć...

vega013

 
Posty: 14686
Od: Czw lut 22, 2007 20:00
Lokalizacja: Warszawa Radość

Post » Czw maja 13, 2010 17:35 Re: Moje koty-moje szczęścia i nieszczęścia-46 kotów-Bydgoszcz.

dalia pisze:
mirka_t pisze:Vega36, ale ja według wszystowiedzących pań mam gotować tylko dla kociąt. Nie ważne, że pozostałym kotom podczas gotowania będą uciekały języki do tyłka, że będą dobijały się do kuchni, bo bym musiała ją zamykać na czas gotowanie a tym samym odciąć koty od części misek i kuwety. Nie ważne, że po otwarciu drzwi koty wpadałyby z impetem szukając mięsa na blaty i kuchenę spadając z nich. Wiem jak wygląda gotowanie w domu z taką bandą kotów, ale jak widać wszystkowiedzące panie nie widzą.

wyobrazilam sobie - horror jakiś 8O
jeszcze nie widzialam kotow które tak reagowałyby na zapach ugotowanego mięsa 8O


Najpierw gotuję mięso w samej wodzie, bez przypraw. Oczywiście podczas gotowania sterczę przy kuchence i pilnuję. Wyjmuję, studzę, kroję na małe kawałeczki - o zdejmowaniu kotów ze stołu, zasłanianiu mięsa przed łakomym pyszczkiem albo wyciągniętym pazurkiem nie piszę, to oczywiste. Wsypuję do miseczek i stawiam na podłodze. Niech sobie futrzaczki jedzą, to będę mogła spokojnie przygotować nam obiad.

:ryk: :ryk: :ryk: Wiesz co się dzieje? Koteczki stwierdzają, że to, co szykuję, z całą pewnością jest smaczniejsze od ich żarełka. Mają miseczki pełne dobrego jedzonka, a mimo to nie pozwolą spokojnie gotować.

vega013

 
Posty: 14686
Od: Czw lut 22, 2007 20:00
Lokalizacja: Warszawa Radość

Post » Czw maja 13, 2010 17:35 Re: Moje koty-moje szczęścia i nieszczęścia-46 kotów-Bydgoszcz.

Vega36 to masz tak samo unikatowe koty jak moje. :lol:
Obrazek<=klik
Obrazek

mirka_t

 
Posty: 12774
Od: Pon gru 20, 2004 18:21
Lokalizacja: Bydgoszcz

Post » Czw maja 13, 2010 17:52 Re: Moje koty-moje szczęścia i nieszczęścia-46 kotów-Bydgoszcz.

mirka_t pisze:Nie wiem czy najtaniej i nie jestem przekonana czy aż tak zdrowo. Po pierwsze trzeba to ugotować, co jest w moim domu nie lada wyczynem. Od jakiegoś czasu używam tylko mikrofali, bo gotując na gazie muszę pilnować, aby koty nie wlazły na kuchenkę. Dochodzi jeszcze kwestia przechowywania, co nie jest proste przy małej lodówce no i podgrzewania przed podanie. Dla mnie jest to czasochłonne i niewygodne. Takie jedzenie nie jest też odpowiednio zbilansowane. Karmiąc mięsem trzeba by zabawić się w BARF, aby było zdrowo. Gdybym miała tylko te 2 kotki i kociaki to być może pokusiłam bym się o gotowanie dla nich.

wyjątkowo odpowiedziałam na post MariaD, taki miałam kaprys :wink:

Jestem przekonana, że nie przemyślałaś tego, co napisałaś, bo w tej chwili z tekstu (w połączeniu z wątkiem) wynika głęboka niespójność. Z jednej bowiem strony deklarujesz się jako osoba pomagająca kotom nawet za cenę różnego rodzaju niedogodności, z drugiej - wprost mówisz o pomocy w wyraźnie zaznaczonych granicach - wówczas, gdy jest to proste, wygodne i mało czasochłonne.
Poza tym, może i ten kurczak z dodatkami nie jest ideałem (aż tak bardzo się nie znam, żeby wnikać w szczegóły), ale chyba gorszy od saszetek i pasztetów nie jest, co? Naturalnie, nie upieram się przy gotowaniu. Jeśli dziewczyny/Fundacja/ktokolwiek Cię sponsoruje na tyle, że możesz wybierać - żaden problem.

Co do mikrofalówki - w niej też możesz ugotować co chcesz, tylko trzeba się trzymać przepisów "na mikrofalę", bo inaczej wyjdzie "paskudztwo piorunem rażone".
не шалю, никого не трогаю, починяю примус ;)
Aktualnie na pokładzie: Nadszyszkownik
Nasze koty za TM(w kolejności zgłoszeń): Kulka [*] 17.03.2023, Gluś [*] 26.03.2020, Zmrol [*] 24.09.2023, Żwirek [*] 07.06.2024
Robalek['] Kredka['] Pirat['] Połamaniec [']

zabers

Avatar użytkownika
 
Posty: 26197
Od: Nie lut 08, 2009 14:21
Lokalizacja: Poznań

Post » Czw maja 13, 2010 18:10 Re: Moje koty-moje szczęścia i nieszczęścia-46 kotów-Bydgoszcz.

Bardzo pilna sprawa viewtopic.php?f=1&t=111250

koteczek555

 
Posty: 820
Od: Śro mar 17, 2010 22:09

Post » Czw maja 13, 2010 18:14 Re: Moje koty-moje szczęścia i nieszczęścia-46 kotów-Bydgoszcz.

Zabers przyjmij do wiadomości, że przemyślałam to, co napisałam. Znam swoje możliwości a zajmowanie się w tej chwili wyłącznie kociakami do nich nie należy. W następnym poście wyjaśniłam, dlaczego gotowanie mięsa w moim domu jest problemem. Dla Ciebie taki problem to abstrakcja tak samo jak dla mnie abstrakcją jest proste, wygodne i mało czasochłonne zajmowanie się grubo ponad 40 kotami. Śmiem twierdzi, że to Ty nie wiesz, o czym piszesz.
Obrazek<=klik
Obrazek

mirka_t

 
Posty: 12774
Od: Pon gru 20, 2004 18:21
Lokalizacja: Bydgoszcz

Post » Czw maja 13, 2010 18:30 Re: Moje koty-moje szczęścia i nieszczęścia-46 kotów-Bydgoszcz.

Proponuję, żeby ktoś zaprzyjaźniony z Bydgoszczy, a najlepiej hermionka, która się opiekowała kotkami, a nie wykastrowała ich, ugotował/a kurę z ryżem dla kociąt i dostarczył/a już gotowe :) Zaś sucha karma (namoczona, jeśli kociaki nie będą chciały jeść suchej) dostarczy taurynę i inne niezbędne do zbilansowania składniki.

edit - i chyba czas na aktualizację tytułu, powinno być 53 koty, nie?

Jana

 
Posty: 32148
Od: Pt sty 03, 2003 19:59
Lokalizacja: Warszawa (Koło)

Post » Czw maja 13, 2010 18:34 Re: Moje koty-moje szczęścia i nieszczęścia-46 kotów-Bydgoszcz.

dalia pisze:
mirka_t pisze:Vega36, ale ja według wszystowiedzących pań mam gotować tylko dla kociąt. Nie ważne, że pozostałym kotom podczas gotowania będą uciekały języki do tyłka, że będą dobijały się do kuchni, bo bym musiała ją zamykać na czas gotowanie a tym samym odciąć koty od części misek i kuwety. Nie ważne, że po otwarciu drzwi koty wpadałyby z impetem szukając mięsa na blaty i kuchenę spadając z nich. Wiem jak wygląda gotowanie w domu z taką bandą kotów, ale jak widać wszystkowiedzące panie nie widzą.

wyobrazilam sobie - horror jakiś 8O
jeszcze nie widziałam kotów które tak reagowałyby na zapach ugotowanego mięsa 8O

Ja widziałam. Jedne reagują jakby były w amoku (mój drugi kot Mieczysław - tak żre mięso, bo jedzeniem tego nazwać nie można, że potem w całości wymiotuje bo nawet tego nie pogryzie tylko od razu połyka), a inne w ogóle (moja kotka Sibel nie tknie mięsa w żadnej postaci - surowe czy gotowane). A jeszcze inne potrafią nawet szczekać jak psy jak wyczują mięso - mój najpierwszy kot (jeszcze jak byłam szczawik) warczał, syczał i wydawał dźwięki takie jak szczekanie psa, kiedy ukradł całą pierś z kurczaka i pochłaniał ja bez gryzienia pod stołem a ja próbowałam do niego podejść i zabrać w celu pokrojenia, żeby się nie udusił całą. Nie mówiąc już o tym jak się na mnie rzucał wtedy.
Fundacja Tabby - Burasy i Spółka
https://www.facebook.com/BurasySp/

Mjeczysława Naczelnika Pszypatki
https://www.facebook.com/MjeczyslawNaczelnik/

tam jestem łapalna

Gibutkowa

 
Posty: 29640
Od: Pt wrz 04, 2009 17:23
Lokalizacja: Wrocław

Post » Czw maja 13, 2010 18:37 Re: Moje koty-moje szczęścia i nieszczęścia-46 kotów-Bydgoszcz.

Mirko, przyjmij do wiadomości, że choć ponad 40 kotów w mieszkaniu jest dla mnie abstrakcją, nie znaczy to jednak, że nie dostrzegam niespójności. Przeczytałam kolejny post, u mnie również koty są bardzo, ale to bardzo "zainteresowane gotowaniem" (i jak czytam, nie tylko u mnie), jednakże nie ma to wiele wspólnego z tym, o czym pisałam.
Poza tym, o czym również wspomniałam, absolutnie nie upieram się przy gotowaniu.
zabers pisze:Jeśli dziewczyny/Fundacja/ktokolwiek Cię sponsoruje na tyle, że możesz wybierać - żaden problem.
не шалю, никого не трогаю, починяю примус ;)
Aktualnie na pokładzie: Nadszyszkownik
Nasze koty za TM(w kolejności zgłoszeń): Kulka [*] 17.03.2023, Gluś [*] 26.03.2020, Zmrol [*] 24.09.2023, Żwirek [*] 07.06.2024
Robalek['] Kredka['] Pirat['] Połamaniec [']

zabers

Avatar użytkownika
 
Posty: 26197
Od: Nie lut 08, 2009 14:21
Lokalizacja: Poznań

Post » Czw maja 13, 2010 18:48 Re: Moje koty-moje szczęścia i nieszczęścia-46 kotów-Bydgoszcz.

Gibutkowa pisze:Ja widziałam. Jedne reagują jakby były w amoku (mój drugi kot Mieczysław - tak żre mięso, bo jedzeniem tego nazwać nie można, że potem w całości wymiotuje bo nawet tego nie pogryzie tylko od razu połyka), a inne w ogóle (moja kotka Sibel nie tknie mięsa w żadnej postaci - surowe czy gotowane). A jeszcze inne potrafią nawet szczekać jak psy jak wyczują mięso - mój najpierwszy kot (jeszcze jak byłam szczawik) warczał, syczał i wydawał dźwięki takie jak szczekanie psa, kiedy ukradł całą pierś z kurczaka i pochłaniał ja bez gryzienia pod stołem a ja próbowałam do niego podejść i zabrać w celu pokrojenia, żeby się nie udusił całą. Nie mówiąc już o tym jak się na mnie rzucał wtedy.

ja jednak nie widzialam kotów zachowujących się tak, jak to obrazowo opisała mirka i jak to określilaś w amoku
nawet koty z interwencji, odebrane z kiepskich warunków nie pchaly się do gara na gazie
owszem były bardzo zainteresowane mięsem, jeśli bylo w zasięgu lap to kradły,
zdarzalo sie ze jadły, wymiotowały i jadły dalej, ale to wszystko mijalo po jakims czasie
Obrazek

dalia

Avatar użytkownika
 
Posty: 17361
Od: Nie maja 09, 2004 16:08
Lokalizacja: Poznań

Post » Czw maja 13, 2010 19:00 Re: Moje koty-moje szczęścia i nieszczęścia-46 kotów-Bydgoszcz.

No niestety mój "najpierwszy" kot miał tak zawsze, choć dostawał dobre jedzonko. Rozumiem że może to być dziwne dla osób które tego nie widziały ale tak jest. Ja też znając nawyki mojego kota, kiedy wzięliśmy Sibel nie mogłam uwierzyć w to że potrafi stać na blacie obok leży mięso - kurczak, wołowina - i to surowe, a ona NIC! 8O jak jej podsunęłam pod pyszczek kawałek to powąchała i "zakopała". Koleżanki kot też tak reaguje na mięso ale za to rzuca się na sałatę i koperek :roll:
Fundacja Tabby - Burasy i Spółka
https://www.facebook.com/BurasySp/

Mjeczysława Naczelnika Pszypatki
https://www.facebook.com/MjeczyslawNaczelnik/

tam jestem łapalna

Gibutkowa

 
Posty: 29640
Od: Pt wrz 04, 2009 17:23
Lokalizacja: Wrocław

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Szymkowa i 84 gości