
żyć się już czasami przestaje chcieć, od bezmyśloności i obojętnośći ludzi
zła jestem na siebie jak choler..


wczoraj rozmawiałam z jedną panią, ponownie robiłam podchody, czy by nie przejęła jednego miejsca karmienia - tam jest 6 kotów; ja już nie wyrabiam, nie daję rady ogarnąć tego; niestety każdy ma swoje sprawy i nie chce widzieć co się dziej do okoła niego
do tego wczoraj późnym wieczorem znowu miałam kolejny telefon od pani z Grodziska, że jej znajoma ma ciężka sytuację, ze ma masę kotów, jest chora i osoba, która jej pomagała juz nie pomaga;
przykro mi jest bardzo


kobieta dzwoniąca do mnie o tym wie, a mimo wszystko - dobija mnie jeszcze, a ja czuje się podle
jutro tam idę pomóc jej przy kotach, podac leki, odrobaczyć i chyba troche ogarnąć, bo podobno jest lekki sajgon
