Wczoraj wieczorem byłyśmy w klinice. Niki dostała kroplówkę (przez cały dzień nic nie zjadła), witaminy, No-spę. Wieczorem i w nocy już zjadła gotowaną wołowinę, bo papki z kurczaka nie chciała. Wymiotów nie było. Rano znów strzykawką dałam jej pastę i po godz. śniadanie - wołowina zmieszana z kurczakiem. Siekam mięso na miazgę i na razie nic jej nie podrażnia. Zapewne ta pasta pomaga. Teraz dałam Niki mleko Wiskas'a, aby witamin i minerałów trochę przyjęła. Pochłeptała, ale czeka na mięso

Kupiłam piękną wołowinę i pewnie surowa lepiej pasowałaby kici, ale cóż, musimy poczekać.
Waży 2,8-2,9 kg

Skóra i kości. Ucieka ode mnie, nie daje podejść na metr, ale jak znajdę się w pozycji horyzontalnej lub nawet siądę na łóżko Niki od razu jest obok i wtedy jest czas na mizianie, czułości, baranki i ugniatanie. Noce nadal niespokojne - nie wiem dlaczego kręci się, nie może znaleźć sobie miejsca.
Mało się bawi, a ja boję się ją rozbawiać, aby nie wywołać wymiotów.
Umówiona jestem na wizytę na SGGW do dr Żmudzkiej w poniedziałek na 10:30. Ma to być konsultacja z badaniami (dr Żmudzka jest specjalistą gastrologiem zwierzęcym). Będzie usg i badanie krwi, a co dalej, okaże się na miejscu. Mam nadzieję, że gastroskopii nie będzie, bo to wydatek 300 zł

i będę musiała odmówić. Może być rtg z kontrastem. Mam nadzieję, że Niki będzie grzeczna i nie zrobi scen, bo nie chcemy jej znieczulać do usg.
Dr zna całą historię Niki, została wprowadzona w temat przez naszą panią wet.
Denerwuję się już dzisiaj. Pocieszające jest, że Nikunia wygląda lepiej i lepiej się czuje, ale nie chcę zapeszać. Do poniedziałku mam rozpieszczać Nikunię, co też staram się robić

szystkie stresogenne czynności wstrzymane do wtorku.
Niki jest bardzo kochana...