
Noc minęła spokojnie i wszyscy żyjemy.

Kotki czują się chyba dobrze, bo dokazują w łazience. Zaczyna już być widać charaktery

Kizik jest pieszczochem, ale puki co takim w typie Pompona; barankuje najładniej ze wszystkich, łasi się i przytula, ale na kolanach siedzieć nie lubi

Pan Kot za to jest kotkiem nakolankowym - jak tylko ma sposobność zaparkować, to natychmiast to robi. Dzisiaj wydawał takie dziwne dźwięki i szturchał mnie nosem w brzuch, jakby cycka szukał?

On też jako jedyny z całego rodzeństwa mruczy, ale natężenie tego mruczenia starczyło by dla trzech kotów

Jak tylko zobaczy rękę wyciągniętą w swoim kierunku nadstawia łebek i zapuszcza motorek

Dzyndzelek natomiast owszem włazi na kolana, ale raczej w celach krajoznawczych, pozwiedzać i iść się bawić dalej. Piłeczka to jego ulubiona zabawka.
Pompon i Frędzel troszkę podglądają, ale głównie wtedy, kiedy my jesteśmy w łazience - jak wychodzimy to sie bawią i nie zwracają uwagi na maluchy. Myślę sobie, że dla maluchów było by dobrze, gdyby miały kontakt z dziadkiem Frędzlem, który już pokazał poprzednim razem jaką jest wspaniałą nianią. Tylko że na razie się jeszcze boję, żeby mi go czymś nie zaraziły

Oczka się kotkom nieco poprawiły - Pan Kot ma już prawie całkiem zdrowe, jeszcze tylko Kizik ma jedno mocno rozpaprane, dzisiaj miał je nawet trochę sklejone

Czym przemywać takie sklejone oko? Rumiankiem?

Muszę lecieć na zakupy, kupić serducha dla smarkaterii i jakieś mleko dla Zuzy, bo mi się kończy. Ale to dopiero po 9.