» Sob maja 08, 2010 18:01
Re: Naja - szukamy transportu Łódź - Szczecin
No i pojechała...
Ale zanim cokolwiek napiszę, Julitko, wielkie podziękowania i wielki ukłon w Twoim kierunku. Wczoraj powiedziałam Ci to wszystko przez telefon, ale muszę napisać też tutaj. Brakuje mi słów aby opisać Twoje podejście.
Napisałaś w sprawie Naji 28 kwietnia po czym przysłałaś do mnie długiego, ciepłego maila, którego jak przeczytałam, wiedziałam że to wspaniały dom, dom o jakim marzy każdy dla swojego podopiecznego. Czekałaś, bo nie mieliśmy odpowiedzi od mojej przyjaciółki, do której jednak postanowiłam kota nie oddawać i powiedziałam że Najka pojedzie do Ciebie. Wiedziałam, że jak pojedzie do Ciebie będzie miała najlepszy dom. Kolejne maile i kolejne rozmowy z Tobą, już raczej towarzyskie, bo co do wyjątkowości domku byłam na 1000% pewna.
Tak bardzo chciałam żeby Naja pojechała do Ciebie, ale jednocześnie bardzo się bałam tej drogi. Tak się wszystko poukładało, że wszystkie weekendy do końca maja mamy zajęte, jedynym wolnym terminem była jutrzejsza niedziela. Ale to było by w ciągu jednego dnia 450kmx2. To była by taka droga trochę wbrew zdrowemu rozsądkowi. I bałam się tej drogi.
Wiem, że pisałaś i mówiłaś ostatnio często wbrew sobie, żeby pomóc mi podjąć decyzję, żeby Naja nie jechała taki szmat drogi, myślałaś o Niej, o naszym bezpieczeństwie, a na końcu o sobie. Wiem jak bardzo na nią czekałaś, dlatego wiem jak ciężko Ci było to pisać i ile musiałaś poświecić. Nie zdarzają się takie domy, przynajmniej ja nigdy takiego nie spotkałam i myślę że nie spotkam.
Julitko dziękuję Ci za wszystkie rozmowy i maile, za Twoje podejście, no za wszystko. Żałuję że Naja nie pojechała do Ciebie bo przeszkodziła nam odległość, i żałuję ogromnie że nie poznałyśmy się osobiście.
Ja zdobyłam kolejne doświadczenie jako DT, wiem, że nigdy nie będę brała pod uwagę domu dalej niż 200 km od Łodzi. Szkoda tylko że dużą cenę zapłaciłaś za to Ty, która czekałaś na Najkę, czekałas na jej przyjazd.
Julitko, wielkim szczęściarzem będzie kot, który trafi do Ciebie.
A teraz wracając do Najki. Normalnie była bym bardzo szczęśliwa i skakała ze szczęścia, ale wobec tego co napisałam powyżej nie mogę się cieszyć tak jak powinnam.
Naja pojechała do super domu pod Piasecznem. Rodzice i czteroletnie dziecko od maleńkości wychowane z kotami. W domu rodziców były koty, wyprowadzili się na swoje a koty zostały w domu rodzinnym. Ponieważ koty były od zawsze w domu brakowało kota. Po otrzymaniu ankiety nie miałam się do czego przyczepić, widać było że ludzie z kocim doświadczeniem, odpowiednią wiedzą i podejściem.
Osiedle domków cztero segmentowych, mieszkanie na pierwszym piętrze, w polu, jakiś kilometr od drogi, i to też takiej mało ruchliwej. I tylko dróżka dojazdowa do osiedla z mnóstwem progów zwalniających i osiedle ogrodzone. Ale to nie ma znaczenia, bo Naja nie będzie sama wychodziła. Tylko i wyłącznie na smyczy a okna za chwilę będą zabezpieczone, wszystko już zaplanowane co i jak, kwestia założenia zabezpieczeń.
Pojechaliśmy na wizytę przedadopcyją i Najka już w swoim domku. Po 10 minutach zwiedzania wszystkich kątów Mała oszalała jak zobaczyła tą przestrzeń. Biegała po całym domu jak szalona. W końcu mogła się rozpędzić i nie uderzyć o ścianę czy drzwi balkonowe. A największą atrakcją były schody. I w tą i z powrotem po całym pokoju, z jednego pokoju do drugiego i po schodach na dół i na górę. Opróżniła miskę którą Marta napełniła i dalej w tą i z powrotem. Ledwo znalazła czas żeby się ze mną pożegnać. Będzie tam kochana i szczęśliwa. Ja się standardowo popłakałam, bo inaczej było by nie ważne…