Dawno się nie odzywałam, ale sytuacja dojrzała do tego, żeby znowu napisać kilka słów o podwórku z tego wątku...
Trzy kotki wysterylizowane, z trzema się nie udało: okociły się...

Jedna z kocich mam jest w pełni oswojona i taka też jest trójka jej kociąt: w tej chwili mają 2,5 miesiąca, są zaprzyjaźnione z ludźmi, bo ciągle miętoszą je podwórkowe dzieciaki, rosną i zapuszczają się na coraz dalsze, niebezpieczne wędrówki... Dodatkowo mieszkają na parapecie, pod którym są głębokie na 1,5 metra dziury w ziemi, przykryte jedynie kratkami, przez które kocięta mogą z łatwością przelecieć... Jaki będzie efekt upadku z takiej wysokości, łatwo przewidzieć...

Nie będę dodawała, że podwórko jako leżące w niecce w pobliżu Warty jest zagrożone zalaniem i obłożone workami z piaskiem - choć mam nadzieję, że akurat to niebezpieczeństwo już minęło.
Jednym słowem - potrzebny jest pilnie dom tymczasowy dla tych maluchów! Na moje oko, to trzy koteczki: bura, czarna i bura z białymi łapkami. Są absolutnie rozkoszne i przy odrobinie szczęścia powinny szybko znaleźć domki. Boję się, że jeśli jeszcze poczekają, to nie dosyć, że może je spotkać jakaś niefajna przygoda, minie ich najlepszy moment na adopcję i zaraz zostaną wyparte przez jeszcze młodsze (wiadomo, jak to jest z adoptującymi...). No ale z podwórka nikt ich nie weźmie...

Czy ktoś znalazłby dla nich odrobinę miejsca? Bardzo, bardzo proszę
W kolejce czekają jeszcze dwa mioty z tego podwórka, oba jeszcze ukryte głęboko w piwnicach... Dodatkowo jest miot czterech 3-miesięcznych kociąt na dworcu PKP, gdzie kotów jest zatrzęsienie. Ostatnio trochę tego nie ogarniam, tym bardziej, że łapię jeszcze na Os.Na Murawie, gdzie pojawiły się nieoczekiwane komplikacje (kot z FIP, którego leczenie jest bardzo drogie). No i ten dworzec - przy okazji, może pojawią się jacyś chętni do pomocy? Koty wędrują między torami, tam jest bardzo niebezpiecznie, mnóstwo pociągów, między nimi ciężarne kotki i młode (ok. 6-miesięczne) koty. Są dokarmiane na zasadzie 3 starych udek kurczaka rzuconych do podziału między kilkanaście kotów

Porażka jednym słowem

Na razie wysterylizowałam tam 2 kotki w wysokich ciążach (w tym jedna z ropą w kanale rodnym, obie z infekcją górnych dróg oddechowych, obie przez 10 dni były na antybiotykach). Ale to mało, mało! To stado jest naprawdę duże, widziałam tylko połowę tzn. 9 kotów... Czekają jeszcze w kolejce na zabieg 3 kotki z Grochowych Łąk. A ja jestem w Poznaniu tylko do 27 czerwca, później z powodów mieszkaniowych wracam do Łodzi na prawie 2 miesiące. Sama nie zdążę wszystkich ich ciachnąć

Dlatego każda pomoc się liczy

I jeszcze jedno: na dworcu PKP jest wiekowy kocur, który wedle słów karmiciela od jakiegoś czasu prawie nie je i jest wyraźnie osowiały (widziałam, potwierdzam). Wczoraj, wypuszczając kotki, próbowałam go zachęcić tuńczykiem, ale omijał go szerokim łukiem

i szybko się oddalił. Kot jest pilnie do złapania i zdiagnozowania, ale o złapaniu go do transportera nie ma mowy (a tylko tym teraz dysponuję), potrzebna klatka-łapka i dużo sprytu. Gdyby ktoś miał klatkę-łapkę, z którą mógłby podjechać któregoś dnia podjechać na dworzec, to byłabym niezwykle zobowiązana. Koty pojawiają się tam około 18:00-19:00, wtedy kiedy są "karmione"

, więc najlepiej byłoby się na niego zaczaić o tej porze. Biedny jest ten staruszek bardzo
