Z PAMIĘTNIKA STAREGO FILOZOFA
Pańcia powiedziała, że jest zapotrzebowanie społeczne na zdjęcia w plenerze i zaraz po obiedzie wygnała mnie z domu. Normalnie skandal, nawet nie zdążyłem się zdrzemnąć! Wczoraj zmokłem jak czekałem pod bramą, bo pańcia skandalicznie się spóźniła z pracy, a dziś wróciła znowuż wcześniej niż zwykle i nie udało mi jej należycie przywitać, zdążyła wpaść do domu. I jeszcze te zdjęcia. Mokro, ciemno, jak tu pozować? Las jak las... Ślimaków pełno, pańcia mnie namawia bym ich spróbował, a fuj!

Pańcia kazała wypiąć pierś i wyglądać dostojnie. No dobrze, chwilę mogę... Szybciej te zdjęcie, bo zaraz mi się odbije! Mówiłem, że po obiedzie trzeba się zdrzemnąć!

Nie, no, naprawdę muszę odpocząć, sadełko zawiązać... Nawiasem mówiąc, to, na czym leżę, pańcio nazywa "tarasem." Za każdym razem, jak pańcia to słyszy, dostaje lekkiego szału. Mnie też się wydaje, że taras jednak jakoś inaczej powinien wyglądać.
Taras i coś, co pańcia nazywa z kolei huśtawką to zdaje się dwa punkty zapalne w naszym domu. Jak państwo chcą się pokłócić to wystarczy użyć któregoś z nich i reszta idzie z górki.

Małe kobietki są męczące... No dobrze, dobrze, ale jeden całusek i spadaj, mała.

I w ogóle dobranoc ciociom! Idę na swój fotel...
Edit - zmniejszyłam. przepraszam, czasem mylą mi się fora i ich regulaminy...
