Witam wszystkich.
[i:125nwip0]
" - Tak mi się coś nasunęło.
- Byle nie capka na ocy."[/i:125nwip0] [size=50:125nwip0]A taki se cytacik z jednego z moich nauczycieli, który mi przyszedł teraz do głowy, bo...[/size:125nwip0]
...taka myśl przyszła mi do głowy. Może powinnam umieścić na początku swojego wątku ostrzeżenie?
Takie: [b:125nwip0]Autorka wątku nie odpowiada za interpretację i ewentualne nadużycie jej słów do jakichkolwiek celów własnych czytelnika.[/b:125nwip0]
I jeszcze: [b:125nwip0]Wchodzisz tu i czytasz to na własną odpowiedzialność.[/b:125nwip0]
Okazało się w wątku na KŁ, że mogę być postrzegana jako autorytet. I pouczona zostałam [w sumie słusznie], jakie mogą być tego konsekwencje.
Zawsze miałam kłopoty z pojęciem autorytetu, że o samych autorytetach nie wspomnę.
Bo dla mnie autorytet, to osoba, która ma w jakiejś kwestii większą wiedzę i doświadczenie niż ja. I wtedy zgoda, mogę być autorytetem, bo faktycznie zupełnym przypadkiem mogę mieć większą wiedzę i doświadczenie od kogoś, kto o coś mnie pyta. I takich autorytetów i ja mam kilka i odwołuję się czasem, gdy potrzeba, do ich wiedzy i doświadczenia - ale decyzję podejmuję ja i na siebie biorę konsekwencje tej decyzji.
Jednak po chwilowym zastanowieniu dociera do mnie, że czasem ktoś rozumie autorytet, jako taką osobę, która nie dość, że ustali kryteria, w oparciu o które należy podjąć jakąś decyzję, to jeszcze na dodatek taką, która powie jaką decyzję należy podjąć.
W życiu mi nie postała w głowie myśl [no, przynajmniej już bardzo dawno mi nie powstała], żeby podejmując decyzję uargumentować ją `to nie moja wina, bo XY tak mi powiedział`. I uważam, że nikt rozsądny, odpowiedzialny tak nie powie.
Ot, takie tam [i:125nwip0]dywagacyjki[/i:125nwip0].