Nie wiemy co się dzieje.
Dziś rano nie mogłam znaleźć Szczurka, nie przyszedł na śniadanie. Potem spał w kącie, a potem był w kuwecie, z której wyskoczył jak oparzony i zaczął się dziwnie zachowywać. Był zdenerwowany, szybko oddychał, chował się przede mną i nie pozwalał dotykać, warczał. Miałam wrażenie, że jest bardzo słaby, że nie ma sił i dlatego się pokłada dziwnie. Ale wciąż warczał i uciekał przede mną. Dałam mu trochę czasu na dojście do siebie (gdyby to był np. skurcz po zrobieniu kupy), ale nic się nie poprawiało, więc pojechaliśmy do lecznicy.
Okazało się, że Szczuruś miał bardzo silną przeczulicę, bolała go prawa strona ciała (kładł się tylko na lewej i protestował przy próbach zmiany ułożenia), miał tkliwy kręgosłup. Chyba przez niskie ciśnienie nie bardzo dało się pobrać wystarczającej ilości krwi, udało się założyć dopiero trzeci wenflon. Zrobiliśmy dwa zdjęcia rtg, Szczuruś dostał tolfę i kroplówkę dożylnie. Kilkanaście minut po przeciwbólowym zaczął się ożywiać, widać, że poczuł się lepiej, chociaż cały czas był bardzo słaby. Udało się pobrać krew dopiero w trakcie kroplówki, po częściowym nawodnieniu. Dostałam zastrzyki przeciwbólowe (silne) na wynos i jutro zobaczymy co dalej.
Mam już wyniki i nie umiem ich zinterpretować. Niby lekka anemia - ale krew jest po kroplówce (morfologia zrobiona na miejscu, z krwi pobranej przed kroplówką, była ok), niby spadła kreatynina i mocznik - ale znowu, krew była już rozrzedzona. Bez sensu. Na rtg widać tylko jakieś zwężenia w odcinku szyjnym.
Szczuruś bardzo mnie dziś nastraszył. Widać było, że czuje się bardzo bardzo źle
