
Wczoraj Astusia przypilnowałam, dziś też.
Wczoraj miał ochotę na wydalniczy wybryk, ale jak go zobaczyłam na łóżku, wzięłam na rączki, by ponosić

/ no on lubi być noszony/, to się dzieciakowi przypomniało o kuwecie.
Dziś pilnowała Kika.

Kika pilnowała kota , a ja Kikę, żeby pilnowała.
Gotując obiad, co chwilę pytałam "Kiczko, co robisz?, Kika, gdzie Astuś?, Kikusiu, widzisz go? A co robi?"
Zwracałam się do dziecka jak do psa

" Kika, pilnuj! Kika, siedź!"
Dobrze, że mi się nie wymsknęło "Kika, waruj!"
Jutro "wielki dzień" dla Astusia. Odjajczamy.
Oczywiście się denerwuję. Spać nie mogę.
Starsze koty czują pismo nosem. Pochowałam miski, sprzątnęłam jedzonko, stan nienaturalny, coś sie kroi.