Mufka ma już otwartą klatkę,może wchodzić i wychodzić,kiedy tylko zechce.Z Luisem sobie radzi, obsyczy go,a on odchodzi.Nie miała dziś ochoty wychodzić z klatki,bawiła się w niej ulubioną kulką z folii.Niestety,

zapomniałam aparatu i zdjęcia mogą być dopiero w środę-jutro nie będę mogła pójść.Kolejne "niestety",bo próbowała mnie gryźć i drapać.Trochę się jej udało.Mówię do niej,głaszczę ją,daje jedzonko z ręki i mam nadzieję,że przyniesie to efekty.
Szkoda mi Luisa,bo wetka zła na niego,że znaczy i niestety (znowu!) nie może wychodzić poza pomieszczenie dla kotów.Dzisiaj go wzięłam na ręce i pochodziłam z nim trochę,potem pobiegał sobie,ale nie mogłam być długo.Aha,Luis waży 4700,to dużo na kota małogabarytowego.Dzisiaj nie miał ochoty na mięsko,ale na serek bieluch.I on i Mufka jedli,aż im się uszy trzęsły,chociaż był też filet z kurczaka i wołowina.Serek był lepszy! Poprosiłąm wetkę o badania krwi i moczu Luisa.Coś musi mu dolegać.Bardzo lubię tego kota i bardzo chciałabym mu pomóc.
Dymna pojechała do domu.Szkoda

Wzięłabym ją,ale wtedy jej właściciel weźmie innego kota,nie będzie chciał wysterylizować,może więc lepiej,że ta mu zostanie,prawda? Trochę mnie jednak serce boli
