Niestety nie jest dobrze

Wieczorem Niki (po lekach) poczuła się lepiej. Dopominała się jedzenia. Dałam jej kilka b. małych kawałeczków gotowanego kurczaka. Skonsumowała z wielką radością. Humor powrócił, była żywotna. Nawet trochę się bawiła. Poszłyśmy spać. Kolejna noc nieprzespana. Nikunia wciąż się kręciła, chodziła po mnie, ale wymiotów nie było. Brzuszek tylko dwa razy dała do głaskania (nawet nie wiem jaki był, bo nie chciałam ją obmacywać - delikatnie głaskałam). Leżała raczej w pozycji skulonej, ale lepszej niż poprzedniej nocy.
Rano miałam dać na śniadanie Intenstinal. Dostała mniej niż 1/2 saszetki. W trakcie jedzenia przerwała, odwróciła się i zwymiotowała. Skuliła się, a po kilkunastu min. poszła na pokoje szukać "trawy". Wet mówiła, że może nie lubi tej karmy, a niektóre koty tak na nią reagują. Co się zgadza, nie lubi jej, choć u Kamili ponoć Niki jadła Intenstinal.
Po dwóch godz. była znów dość żywotna i upominała się o jedzenie. Dostała dopiero po kolejnej godz. kilka kawałeczków gotowanego kurczaka - znów po chwili zjedzenia zwróciła

Niki albo z osłabienia, albo z bólu drga.
Powinnam ją obserwować, dawać często, ale małe porcje jedzenia - ale jak? Ja w pracy, ona w domu skulona

Nie wyrabiam już na zakrętach, tym bardziej, że od kilku dni mam nieprzespane noce. Teraz jestem b.
nieczasowa. Cała ta sytuacja nasuwa mi pewne wnioski. Padam ze zmęczenia i psychicznego i fizycznego.
Tyle sobie ponarzekam
