W schronie to było takie 2,5 kilo kota

OT Kropki:
Pani Kropci na razie się nie odzywała. Lutra, a może by im jakąś wizytę poadopcyjną zrobić? Tak przy okazji, jak byś tamtędy przejeżdżała, ale bez zapowiedzi z dużym wyprzedzeniem.
Trochę z tym transportem wtedy nabadziali, kitka jechała w szelkach w samochodzie, praktycznie luzem... A potem ze stresu nie chciała do nich wyjść przez kilka dni. Potem dziewczyna pisała, że już jest lepiej, ale może warto sprawdzić, jak to w realu wygląda?