Dzieńdoberek od (wreszcie) wyspanych i wypoczętych i tradycyjne
zptnpu
Co do podawania tabletek - uczyłam się na dużym psie (bassety wbrew pozorom szczęki mają większe niż owczarki a jak kłapną przypadkiem, to też nie pieszczota) - ale to był mały pikuś. Znajduje się miejsce miedzy zawiasami szczęk , naciska, a reszta to betka - tyle, że walka toczy się tylko na 2 ręcę i paszczę, a z kotami - na 2 ręce i 4 łapy z pazurami + paszcza (czyli wersja dla zaawansowanych). Jako ekspert (mogę pokazać ślady blizn odniesionych na polu) radzę -
TRZEBA W SOBIE ODNALEŹĆ TERMINATORA

Działasz bez wahania

, odsuwasz na bok emocje

, szybko

, ergonomizujesz ruchy

, jednym zręcznym obezwładniasz kota na i rzucasz plecki

, drugim - rozwierasz paszczę

, by wreszcie - wrzucić tabletkę i przymknąć paszczę (kocią, nie swoją)

W sumie - łatwizna

Potem szybko biegniesz do apteczki zatamować krwotok i opatrzyć rany lub, jak egzemplarz też
poczuł w sobie Terminatora 
udajesz się na najbliższy dyżur chirurgiczny - jak mniej niż 4-5 szwów - nie ma co histeryzować, mieścisz się w statystyce
POWODZENIA
