ostatnio TŻ probuje sie zaprzyjaznic z Freyą...
jak wiadomo Freya jest płochliwa, a na TŻ-a ma szczegolnie wyczulone zmysly, bo TŻ jak to chlop, glos ma niski, tubalny, czasami sie wydrze, czasami sie zlosci, jak stąpa, to tez konkretnie, nie zawsze kotecka zauwazy, jak szura krzeslem, to tez nie patrzy, czy kotek siedzi, czy akurat nie przebiega miedzy nogami..... nie to co pancia
z tych wszystkich wzgledow TŻ u Freyi jest na cenzurowanym

Freya u TŻ-a tez, ale........
ostatnio zauwazylam zmiane.. TŻ przyglada się Freyi, jak mala gdzies lezy, to glaszcze ją (jak mu sie uda, bo fryga jest szybka hihihi), jak przechodzi obok, to probuje nawiazac z nia kontakt, a jak mu sie nie uda, to komentuje zrezygnowany: "och, glupi kotek", ale nie goni jej, nie zmusza do niczego, co popieram calym sercem, bo to jest wlasnie sposob na Freye.....
dzisiaj w nocy uzylismy malego fortelu - Freya w srodku nocy przyszla na miziaki - ulozyla sie po mojej stronie lozka, przede mna, zaczelam ja glaskac, rozmruczala sie, a wtedy TŻ, ktory lezal za moimi plecami, wyciagnal reke i zaczal maluche tlamsic - byla zrelaksowana, poddawala sie pieszczotom...... glaskalismy ja na dwie rece - podobalo jej sie - mysle, ze wiedziala, ze chwilami, to nie ja ją glaszcze, bo jednak TŻ ma zupelnie inną technike glaskania
bardzo bym chciala, zeby sie zalubili, zwlaszcza, ze to ostatecznie wlasnie TŻ zdecydowal, ze wlasnie Freye bierzemy (mielismy tez do wyboru jej siostrzyczke Vanillke), teraz mu to wypominam czasami jak na nia psioczy, ze sam wybral koteczka - tego argumentu nie da sie odeprzec
