Beti, witaj, bardzo mi milo, ze nas znalazlas

Rakea, myslalam, ze po prostu juz nas nie lubisz
-----------------------------------------------------------
malo ostatnio pisze, bo siedze i przerabiam fotki slubne mojej siostry, a że niestety dodatkowy urlop mi sie na to nie nalezy

to zajmuje sie tym w czasie wolnym, a potem jestem juz tak padnieta, ze nie daje rady nic napisac
dzisiaj tez mialam wieksza robote, bo od paru dni cos paskudnie smierdzialo w duzym pokoju - czuc bylo mocz - chodzilam, macałam, wąchalam, czasem jak pies mysliwski z nosem przy ziemi, bo nie moglam zlokalizowac zrodla smrodu - tak ostatecznie nie ustaliłam co to bylo.... koce suche, kanapa sucha, pudełka suche, na podlodze tez nic, ale jak przystawilam nos do podlogi przy balkonie, to poczulam to "coś" - Freya sie tam kiedys zsikala - widocznie obecnie, kiedy zaczelo przygrzewac sloneczko, zapach stal sie zauwazalny
mam nadzieje, ze po:
- generalnym poodkurzaniu calego pokoju
- wyszorowaniu gąbką podlogi przy balkonie oraz przy stoliku, na którym lezy niegdyś zasikany koc (spsikalam ją takim smierdzielem z Lidla)
- umyciu calej podlogi Domestosem
- umyciu całej podlogi plynem do podlog o zapachu cytrynowym
- spsikaniu podłogi przy balkonie pachnidłem
- włozeniu zapachu do kontaktu
- wywietrzeniu
- wypraniu kotkowego koca
nie bedzie juz woniać
najlepsze jest to, ze ten pokoj jest prawie pusty - nie mamy w nim jeszcze mebli - stoi tylko biurko, kanapa i stolik, wiec tym bardziej sprawa zapachu jest zagadkowa