Opowiem wam historie o tym
"Jak Mysza z Kicorkiem Chorzów zwiedzały"
Sobota 8 rano, wystawa. Ponieważ nie ma numerków na klatkach dzwonię do Kicorka by się dowiedzieć ile maja popłaconych klatek i gdzie są.
Są gdzieś w okolicach, za 1/2 godzinki będa. Oki.
Siedzę pilnując zarezerwowanych kltek, warcząć na każdego co chce zabrać krzesełka.
Sobota, 9 rano. Dzwonię do Kicorka gdzie się też podziewają, jadą z Krakowa, to przecież nie tak daleko. Kicorek mota coś o jakiś ulicach, Mysza wraca z rekonesansu u lokalnych rozbawiona. Ok. wie gdzie jest, wie gdzie jechać, za 15 minut będą.
Sobota 9:30. Znowu dzwonię do Kicorka, bo cosik te 15 minut długie. I tu zonk. Nie wiedzą gdzie wystawa. A gdzie są? Na Katowickiej (przedłużenie Chorzowskiej, tam była wystawa). No to tłumaczę, by zawróciły i obok rozwalanego stadionu wjechały na teren parku, w taką bramę-nie bramę z zakazem ruchu wszelkich pojazdów.
Widmo Łodzi powiewa nad Kicorkiem jak widać w całej Polsce.
Z rozmowy dowiedziałam się, ze one już kilka razy te Katowicko-Chorzowska w te i wewte przejechały starannie omijając możliwośc wjazdu na teren parku.
Kazałam wzorem Łodzi zignorować zakaz i pchać się w park.
Sobota godz. 10 wreszcie mogłam przestać pilnować krzeseł i klatek.
Z dalszych informacji wywiedziałam się, że wujek google znalazł im Różaną ale ulicę a nie aleję i zupełnie gdzie indziej niż należało. Brawa dla wujka google za mapę okolic gdzie wystawy nie było i nigdy nie będzie.
