Melduję, że chłopcy mają się dobrze

Czarnuszek powitał mnie w progu serią meldunków i raportów z tego co słychać, ale nieco niepewnie wpuścił mnie do środka. Pietaszek, jak to on, nie powiedział nic, za to wskoczył mi na kolana, pokręcił się, pougniatał i zadowolony skulił się w kłębek.
Zjedli obiad elegancko, uszy zostały wyczyszczone - Pietaszek jest baaardzo grzeczny, więc zabieg był dość dokładny, Czarnuszek niecierpliwy, nie udało mi się go utrzymać do końca. A w uszach po prostu kopalnia!
Jak oni się cudownie miziają między sobą

wyglądaja wtedy jak jin i jang
Martwi mnie tylko, że Czarnuszek wciaż kicha. I trochę się obawiam, że to brzmi jakby z zatok... Czy jemu by czegoś nie trzeba zaaplikować? Wróci Lidka, to mam nadzieję sie wypowie...