Biedna Pani Lisek miała jakąś niemiłą przygodę. Nie pokazywała się od kilku dni - nie niepokoiło mnie to, bo czasem jej się tak zdarza, dzisiaj przyszła na śniadanie i widzę, że kocinka ledwie się rusza, przednia łapka w górze. Na szczęście trzymam w pracy na wszelki wypadek transporterk, więc natychmiast kotę zapakowałam i do weta. No i okazało się, że łapka na szczęście nie jest złamana, ale jest mocno poraniona. Musiało się to stać parę dni temu, bo wdała się infekcja, utworzył ogromny ropień - no, nieciekawie bardzo. Rana została oczyszczona, kocinka dostała antybiotyki i środki przeciwzapalne i jutro znowu jedziemy na czyszczenie, bo nie dało się jej drenu założyć ( moja waleczna tygrysica..). I teraz śpi w klatce - bidulka zabandażowana do połowy. No, ale całe szczęście, że się pojawiła akurat jak byłam, bo bez leczenia raczej by sobie nie dała rady. Teraz trzymajcie kciuki za wyzdrowienie i żeby jeszcze przy okazji jakiegoś świństwa nie podłapała, bo jest osłabiona, a ja właśnie przerobiłam w domu koci szpital
