No, w końcu mam chwile na pisanie
Witam z Mikołowa!
Panowie B&W przywitali mnie w przedpokoju, niczym się nie przejmując, że to nie te kroki, co zawsze za drzwiami słyszeli

Czarnulek od razu powiedział: Miaaau...! Piętaszek wyglądał zza futryny drzwi. Weszłam do kuchni, a one ze mną - ogony w górze, nosy pracują... obwąchały palce, wystawiły się do głaskania i rozmruczały jak traktorki

Nic isę nie bały, chociaż widziały mnie pierwszy raz.
Gdybym nie wiedziała, że są seropozytywne, to bym nie zauważyła - wyglądają zdrowiej niż moje osobiste koty, którym wiecznie cos cieknie z oczu, a niby są zdrowe, znaczy nie są nosicielami żadnych wirusów. Futerka miekkie, lśniące, oczka czyste, błyszczace, noski mokre i chłodne - okazy zdrowia! Są duże, smukłe, piekne! I bardzo grzeczne. Koty do zakochania. Żałuję, że nie mam warunków, aby je wziąć do siebie na stałe

Przed dzieciakami trochę się chowały, bo moje dzieci (5 i 2,5) do najspokojniejszych nie należą

ale nie goniły kotków, tylko chciały je pogłaskać. Kocury jednak wolały poobserwować je z daleka. W nocy zostawiłam drzwi do pokoju otwarte - chodziły, wąchały, zaglądały na łózko, ale gdzie spały nie wiem - moze na fotelu pod śpiworem, gdzie moje osobiste koty lubią też spać, albo w kuchni. W każdym razie nieprzespana noc to nie wina kotów

Teraz ganiają, bo pokój otwarty, to mają dłuzszą prostą do wyścigów
Nie są nahalne, jak na razie nie pchają sie same na kolana, ale jak się do nich podejdzie, pogłaszcze, zaprosi do zabawy, to im to odpowiada. Dająsię wziąć na ręce i nie wyrywają sie, jak moje

Zachowują się wręcz jak ragdollki - wiotczeją na rekach jak szmaciane lalki i można je miziac, całowac, tulić... Widac, że są troszkę oniesmielone, ale myslę, że gdybym posiedziała tu dłużej, tak z tydzień, to przylepiłyby się kompletnie do mnie

Jedzą ładnie, kuwetkują bezbłędnie i nawet nie śmiecą zwirkiem za bardzo. Bardzo porządne koty
