Moje koty-moje szczęścia i nieszczęścia-część 8.

Kocie pogawędki

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Pon kwi 05, 2010 23:12 Re: Moje koty-moje szczęścia i nieszczęścia-51 kotów-Bydgoszcz.

Cameo i o to właśnie mi chodzi.
Obrazek<=klik
Obrazek

mirka_t

 
Posty: 12774
Od: Pon gru 20, 2004 18:21
Lokalizacja: Bydgoszcz

Post » Pon kwi 05, 2010 23:12 Re: Moje koty-moje szczęścia i nieszczęścia-51 kotów-Bydgoszcz.

Spoko Mirka co kilka dni odwiedzam teściów- i Majkę- i w żadnym razie nie ma mowy o zwrot z adopcji i problem transportu ponad 200 km :ok: Więc nami się nie martw :lol: Od 4 lat bezzmiennie pańciowa pieszczoszka ;)

Angel_

Avatar użytkownika
 
Posty: 1807
Od: Wto wrz 22, 2009 21:33
Lokalizacja: Walia

Post » Pon kwi 05, 2010 23:14 Re: Moje koty-moje szczęścia i nieszczęścia-51 kotów-Bydgoszcz.

Beliowen pisze:...
Hm, zwłóknienia? wygląda jakby zmiany zapalne, śródmiąższowe, ale zdjęcie chyba zrobione na wdechu?
Jaki antybiotyk Lorda dostaje?

Wiesz jak robiony jest RTG. Wetka jest za drzwiami i nie widzi czy kot jest na wdechu czy wydechu. I tak cud, że zbytnio się nie poruszyła.
W tej chwili Lorda dostaje Enrobiofloksacyne.
Obrazek<=klik
Obrazek

mirka_t

 
Posty: 12774
Od: Pon gru 20, 2004 18:21
Lokalizacja: Bydgoszcz

Post » Pon kwi 05, 2010 23:18 Re: Moje koty-moje szczęścia i nieszczęścia-51 kotów-Bydgoszcz.

Pewnie że wiem, to jak z małymi dziećmi - nie da się wyegzekwować, żeby wypuściło powietrze i wstrzymało oddech :lol:

Dobrze, że enro, już się bałam, że jakiś Synulox :)
mam nadzieję, że będzie się poprawiać.
abluo ergo sum

Beliowen

Avatar użytkownika
 
Posty: 55549
Od: Czw lis 25, 2004 11:33
Lokalizacja: 52°04′N 21°01′E

Post » Pon kwi 05, 2010 23:23 Re: Moje koty-moje szczęścia i nieszczęścia-51 kotów-Bydgoszcz.

Cameo pisze:No dobrze... a co jeśli domek, oddalony o bodajże 200 km nagle będzie musiał oddać kota, to co? Mirka wsiądzie w pociąg i tak po prostu pojedzie po tego kota?

Ja oddaję głównie na Śląsk, chociaż zdarzają się wyjątki, ale bardzo rzadko - 90% moich tymczasów mieszka na Śląsku. W każdej chwili mogę pojechać po kota.



to domek sam wsadzi swą szanowną d... w transport i go przywiezie! przeciez to proste! każdy ma jednak prawo sam ustakić sobie zasady.

inaczej wziąć, a inaczej oddać, ja zresztą nie biorę oddania pod uwagę, bo zawsze pytam, czego ktoś oczekuje i co może zaoferować i oczywiście nie ukrywam charakteru, czy chorób kota- więc jeszcze żaden kot do mnie nie trafił ponownie!

a wyadoptowałam około 100 może wiecej? więc coś chyba mogę powiedzieć... :mrgreen:
Obrazek Obrazek

wwmonnie

 
Posty: 169
Od: Pt gru 19, 2008 13:06

Post » Pon kwi 05, 2010 23:27 Re: Moje koty-moje szczęścia i nieszczęścia-51 kotów-Bydgoszcz.

mirka_t pisze:Moje nie muszą zmieniać dt.

Naprawde nie widzisz, ze juz dawno przekroczylas granice? Nie jestes fundacja, ani schroniskiem. Jestes jedna osoba.
mirka_t pisze:Dlaczego zakładasz, że wezmę jakieś koty?

Bo ilosc kotow u Ciebie na DT wciaz sie powieksza. Skoro sie nie rozmnazaja, to znaczy ze bierzesz prawda?
mirka_t pisze:Skąd przypuszczenie, że oczekuję jakieś pomocy?

Poniewaz nie wierze, ze zarabiasz tyle, zeby utrzymac te wszystkie koty. Nie wierze, ze masz tyle czasu, zeby kazdemu go poswiecic wystarczajaco. Zdaje sie, ze nawet nie masz jak dojechac do weta w miare bezproblemowo. Naprawde uwazasz, ze poradzilabys sobie bez pomocy innych? Wyobraz sobie, ze pewnego dnia zostajesz z tym wszystkim sama. Nikt nie daje kasy, nikt nie pomaga... Co wtedy? A jesli zachorujesz? Dlaczego myslisz tak krotkowzrocznie?
Cameo pisze:No dobrze... a co jeśli domek, oddalony o bodajże 200 km nagle będzie musiał oddać kota, to co? Mirka wsiądzie w pociąg i tak po prostu pojedzie po tego kota?

Mam w umowie napisane, ze wtedy robi to na wlasny koszt. Ale czas tez ma ograniczony. Nie moze byc tak, ze ktos bierze sobie kociaka, pobawi sie pol roku, a jak mu sie znudzi to odda i wezmie nastepnego. Ten kot jest juz jego i on jest wlascicielem. Jesli z jakis powodow zechce go oddac - ma szukac mu domu i mnie powiadomic o nowym miejscu.
Nie mozna odpowiadac za wszystkie koty do konca ich zycia. Po adopcji - odpowiadaja za nie nowi wlasciciele.
Dostaje informacje z nowych domow, raz kotka wrocila, bo pani miala alergie. Przywiezli ja do mnie sami. Koty ode mnie jezdza po calej Polsce. Ale zanim wydam daleko - piszemy, dzwonimy i prosze kogos o sprawdzenie domu. Do tej pory sie nie zawiodlam.
dorzuć się do sterylek: https://www.ratujemyzwierzaki.pl/azg dla bezdomnych: KRS 0000338819

Edzina

 
Posty: 4524
Od: Czw lut 10, 2005 12:07

Post » Pon kwi 05, 2010 23:29 Re: Moje koty-moje szczęścia i nieszczęścia-51 kotów-Bydgoszcz.

wwmonnie pisze:To domek sam wsadzi swą szanowną d... w transport i go przywiezie! przeciez to proste!


Żeby to było takie proste jak piszesz...

Cameo

 
Posty: 16220
Od: Pt cze 20, 2008 23:44

Post » Pon kwi 05, 2010 23:30 Re: Moje koty-moje szczęścia i nieszczęścia-51 kotów-Bydgoszcz.

wwmonnie pisze:...to domek sam wsadzi swą szanowną d... w transport i go przywiezie! przeciez to proste!...

Faktycznie proste. Raczej prosta naiwność, że ktoś komu było za daleko jechać po kota raczy go dowieźć w razie potrzeby.

To że żaden kot do Ciebie nie wrócił nie znaczy, że wszystkie nadal są tam gdzie je wydałaś. Nie wierzę, że ponad 100 ludzi utrzymuje z Tobą regularne kontakty. Takich cudów nie ma.
Obrazek<=klik
Obrazek

mirka_t

 
Posty: 12774
Od: Pon gru 20, 2004 18:21
Lokalizacja: Bydgoszcz

Post » Pon kwi 05, 2010 23:35 Re: Moje koty-moje szczęścia i nieszczęścia-51 kotów-Bydgoszcz.

Nie mam zarejestrowanej działalności, ale wcale nie jestem sama. Jest sporo osób, które mi pomagają. Czy muszę założyć fundację abyś się ode mnie odczepiła?

Edzina też możesz zachorować, ulec wypadkowi a nawet nagle sfiksować. Czy nie lepiej w takim razie od razu położyć się i czekać na koniec.
Obrazek<=klik
Obrazek

mirka_t

 
Posty: 12774
Od: Pon gru 20, 2004 18:21
Lokalizacja: Bydgoszcz

Post » Pon kwi 05, 2010 23:39 Re: Moje koty-moje szczęścia i nieszczęścia-51 kotów-Bydgoszcz.

Edzina pisze:
Cameo pisze:No dobrze... a co jeśli domek, oddalony o bodajże 200 km nagle będzie musiał oddać kota, to co? Mirka wsiądzie w pociąg i tak po prostu pojedzie po tego kota?

Ale czas tez ma ograniczony. Nie moze byc tak, ze ktos bierze sobie kociaka, pobawi sie pol roku, a jak mu sie znudzi to odda i wezmie nastepnego. Ten kot jest juz jego i on jest wlascicielem. Jesli z jakis powodow zechce go oddac - ma szukac mu domu i mnie powiadomic o nowym miejscu.
Nie mozna odpowiadac za wszystkie koty do konca ich zycia. Po adopcji - odpowiadaja za nie nowi wlasciciele.
Dostaje informacje z nowych domow, raz kotka wrocila, bo pani miala alergie. Przywiezli ja do mnie sami. Koty ode mnie jezdza po calej Polsce. Ale zanim wydam daleko - piszemy, dzwonimy i prosze kogos o sprawdzenie domu. Do tej pory sie nie zawiodlam.


8O Wygodne, poniekąd... A jeżeli ktoś chce oddać kota po dłuższym czasie niż pół roku, a jednocześnie sam nie chce/nie umie szukać mu domu? Mówisz mu, że to jego problem i masz gdzieś to, co się z tym kotem stanie?
Też mi się wydawało, że nie robię błędów w adopcjach (chociaż nie zawsze musi to być błąd, czasami po prostu sytuacja opiekuna kota zmienia się w sposób, którego absolutnie nie można było przewidzieć...), do niedawna - wracają do mnie koty prawie po roku, wyadoptowałam je jako maluchy. Mam trochę adopcji na koncie i widzę już, że pierwszy powrót to tylko kwestia czasu, to się może zdarzyć zawsze i każdemu. Nie wpadłabym tylko na to, by napisać, że w żaden sposób za wracającego po dłuższym czasie kota nie odpowiadam.
Obrazek Obrazek Obrazek]Obrazek

Liwia_

Avatar użytkownika
 
Posty: 6713
Od: Pon wrz 03, 2007 20:01

Post » Pon kwi 05, 2010 23:41 Re: Moje koty-moje szczęścia i nieszczęścia-51 kotów-Bydgoszcz.

mirka_t pisze:Nie wierzę, że ponad 100 ludzi utrzymuje z Tobą regularne kontakty. Takich cudów nie ma.

Wiec dlatego ilosc kotow u Ciebie wciaz sie powieksza? Bo ktos nie pisze? Jakie masz kryteria wydawania ludziom zwierzakow? Przeciez dobrze wiesz, ze nic nie zapewni 100% pewnosci, wiec dlaczego uwazasz, ze Twoj sposob jest lepszy?
Regularne kontakty? Nie, bo nikt nie ma na to czasu, ale nawet po kilku latach dostaje info jak kot teraz wyglada.
I Twoj sposob i nasze nie sa zadna gwarancja. Roznica jest tylko taka, ze staramy sie utrzymywac taka ilosc w domu, o ktora sami potrafimy zadbac, bez pomocy innych i ktora gwarantuje spokoj, jesli kot tego potrzebuje i poznanie charakteru, zeby nie bylo rozczarowan. Chyba, ze rzeczywiscie jakis kot powaznie choruje i kasa idzie juz w setkach czy nawet tysiacach. Ale nie wtedy, jesli chodzi o zwyczajny byt kotow. Zreszta taka jest idea DT prawda? Bo nie chodzi o to, zeby sobie zbierac koty i niech inni placa za nie, ale o wlasne mozliwosci. Czy potrafisz okreslic granice wlasnych mozliwosci? Bez pomocy innych?
Kieruje to pytanie wylacznie do Ciebie. Zastanow sie chwile i odpowiedz sobie na to pytanie. Nawet nie musisz mi odpowiadac...
mirka_t pisze:Czy muszę założyć fundację abyś się ode mnie odczepiła?

Ok. Wiec powiedz wyraznie, ze nie chcesz zadnej pomocy i chcesz miec tyle kotow i niech sie wszyscy odczepia od Ciebie ci, ktorzy maja inne zdanie.
mirka_t pisze:Edzina też możesz zachorować, ulec wypadkowi a nawet nagle sfiksować.

Oczywiscie. Dlatego nie zbieram takiej ilosci kotow, z ktorymi bylby ogromny problem dla moich bliskich.
Liwia_ pisze: 8O Wygodne, poniekąd... A jeżeli ktoś chce oddać kota po dłuższym czasie niż pół roku, a jednocześnie sam nie chce/nie umie szukać mu domu?

Zawsze moze napisac do mnie prosbe o pomoc, a ja poszukam mu domu. Nie szukaj w tym drugiego dna. Gdybym miala wolny DT - pewnie zabralabym kota po terminie, ale jesli nie - zrobilabym inne rzeczy, zeby pomoc. Jesli jednak przy adopcji mowisz od razu - mozecie go zwrocic kiedy chcecie - czy nie za bardzo im ulatwiasz wlasnie tych zwrotow? Bo komus sie znudzi? Bo ktos sobie pieska kupi albo ladniejszego kotka? Jesli ktos juz na poczatku ma taka furtke - uwazasz, ze bedzie mial opory, zeby skorzystac?
Ostatnio edytowano Pon kwi 05, 2010 23:50 przez Edzina, łącznie edytowano 2 razy
dorzuć się do sterylek: https://www.ratujemyzwierzaki.pl/azg dla bezdomnych: KRS 0000338819

Edzina

 
Posty: 4524
Od: Czw lut 10, 2005 12:07

Post » Pon kwi 05, 2010 23:44 Re: Moje koty-moje szczęścia i nieszczęścia-51 kotów-Bydgoszcz.

wwmonnie pisze:
ja zresztą nie biorę oddania pod uwagę, bo zawsze pytam, czego ktoś oczekuje i co może zaoferować i oczywiście nie ukrywam charakteru, czy chorób kota- więc jeszcze żaden kot do mnie nie trafił ponownie!


Hmm.. no ok. Ale z tego co czytam i wiem..... Mirka od lat stawia na dokładne sprawdzenie przyszłego DS. Bardzo dokładnie, co w drugą stronę jest też jej zarzucane na forum..( Boże, jak ludziom dogodzić?!?!).. :roll:
A mimowszystko sytuacje losowe są różne. I ludzie są różni.
Jakby mi wymówiono wynajmowanego mieszkania, to bym znalazła inne, gdzie moge miec zwierzaki jak to robiłam od lat ( w sesnie z róznych powodów zmieniałam miejsce zamieszkania- w tym nigdy przez wypowiedzenie ;) ) . A są tacy dla których taka sytuacja jest nie do przeskoczenia i odrazu oddaja zwierzaka ( nie sugeruje sie konkretnymi przykładami tylko takim co mi do głowy przyszedł.) .
No i co poradzic. Przy adopcji na takie pytanie każdy kto czuje sie "pewnie" odpowie, ze oczywiscie nie odda. Ale jak sytaucja ma juz miejsce okazuje sie, ze innej alternatywy jednak nie ma.
Czy wg. Was przy obecnym, rzeczywiście ciezkim problemie finansowo-lokalowym Mirka jako dt adoptujace zwierzaka powinna odmówić zwrotu kota ? Skazując go na trafienie na ulice/do schronu/ w inne niepewne ręce ( a sporo kotów w typie rasy ma wydanych czyli mozliwosc sprzedazy takowego przez osoby trzecie) ?


I jeszcze mała sugestia..
Bo ilosc kotow u Ciebie na DT wciaz sie powieksza. Skoro sie nie rozmnazaja, to znaczy ze bierzesz prawda?


POWIĘKSZAŁY do czasu wyniknięcia problemu jaki -wszem i wobec wiadomy- miał miejsce. OD TEGO CZASU wyraznie ( czy tylko ja to czytałam???!!) Mirka napisała, że nowych kotów nie bierze. DOSTAŁA ZWROT Z ADOPCJI od tamtej pory tylko. A i też koty do adopopcji poszły. ZERO przyrostu kotów za sprawa Mirki - czyt. wzięcia przez nia świadomie kolejnego kota.

Zdaje sie, ze nawet nie masz jak dojechac do weta w miare bezproblemowo.


Tak zasugeruję..że,z tego co mi wiadomo to ograniczenie dojazdu do weta wynika z faktu, ze mamy ogólnopolskie Święto i w zasadzie większosc lecznic w Bydgoszczy jest zamknęta. Mozna liczyc na dyzurujace, a takich w BDG jest eee.. ile ? bo ja znam 2, do tego dosc dalekie od miejsca zamieszkania Mirki.

Angel_

Avatar użytkownika
 
Posty: 1807
Od: Wto wrz 22, 2009 21:33
Lokalizacja: Walia

Post » Pon kwi 05, 2010 23:50 Re: Moje koty-moje szczęścia i nieszczęścia-51 kotów-Bydgoszcz.

Edzina, ale o co Tobie właściwie chodzi? Starasz się utrzymać taką ilość kotów w domu, którą możesz utrzymać sama no i dobrze. Czy ktoś Ci tego broni? Ja korzystam z pomocy fundacji i osób prywatnych a koty dzięki temu nie mają źle. Zazdrościsz mi tego?
Obrazek<=klik
Obrazek

mirka_t

 
Posty: 12774
Od: Pon gru 20, 2004 18:21
Lokalizacja: Bydgoszcz

Post » Pon kwi 05, 2010 23:56 Re: Moje koty-moje szczęścia i nieszczęścia-51 kotów-Bydgoszcz.

Angel_ pisze:POWIĘKSZAŁY do czasu wyniknięcia problemu jaki -wszem i wobec wiadomy- miał miejsce. OD TEGO CZASU wyraznie ( czy tylko ja to czytałam???!!) Mirka napisała, że nowych kotów nie bierze.

Angel.. Ale ja pisze o czasie, kiedy dziewczyny zaczynaly pomagac przy 27 kotach. Ja czytalam o 46. Teraz jest ponad 50. Nie wiem od jakiego czasu Mirka przestala je zbierac. Tylko pytam co dalej? Czy te koty chce wyadoptowac? Ale dlaczego nie chce ufac ludziom i sama szukac wszystkich DS? Na forum duzo ludzi wydalo koty do dobrych domow. Przeciez mozna ustalic jakie ma kryteria i wiecej osob moze to robic. Ale ja dalej nie wiem czego chce Mirka tak naprawde...
Angel_ pisze:Tak zasugeruję..że,z tego co mi wiadomo to ograniczenie dojazdu do weta wynika z faktu, ze mamy ogólnopolskie Święto

Chodzilo mi o to, ze zdaje sie musi podrozowac komunikacja miejska, a nie autem, wiec sama pisala, ze nie da rady dojechac do jakiegos weta. Uwazasz, ze to nie jest problem przy takiej ilosci kotow?
mirka_t pisze: Ja korzystam z pomocy fundacji i osób prywatnych a koty dzięki temu nie mają źle. Zazdrościsz mi tego?

Ok. Rozumiem wiec, ze to jest fajne kiedy ma sie taka ilosc kotow w domu i generalnie nie masz zadnych problemow. W takim razie rzeczywiscie tylko pozazdroscic. Jednak niektorzy uwazaja, ze to juz zwykle zbieractwo i nie ma tym zadnego powodu do dumy. Z niewiadomych powodow sa wpisywani na czarna liste, bo przeciez nie mozna miec wlasnego zdania na forum, odmiennego od glaskaczy po glowie. W takim razie powodzenia. Bo pomocy najwyrazniej nie potrzebujesz. Przynajmniej jesli chodzi o adopcje.
Ostatnio edytowano Wto kwi 06, 2010 0:01 przez Edzina, łącznie edytowano 1 raz
dorzuć się do sterylek: https://www.ratujemyzwierzaki.pl/azg dla bezdomnych: KRS 0000338819

Edzina

 
Posty: 4524
Od: Czw lut 10, 2005 12:07

Post » Pon kwi 05, 2010 23:57 Re: Moje koty-moje szczęścia i nieszczęścia-51 kotów-Bydgoszcz.

egwusia pisze:
    Mirka złożyła ZOBOWIAZANIE WIELKANOCNE
mirka_t pisze:W dniu 5 kwietnia 2010r postanowiłam ignorować posty tych użytkowników forum: dalia, MariaD, anulka111, haniaszaraf, nezia, karolinah.
Powyższa lista zapewne z czasem się rozrośnie. :mrgreen:

    :ryk: :ryk: :ryk: :mrgreen: :ryk: :ryk: :mrgreen: :mrgreen: :ryk: :mrgreen: :mrgreen: :mrgreen: :ryk: :mrgreen: :mrgreen: :ryk: :ryk: :mrgreen: :ryk: :ryk: :ryk:

A mnie nie :roll:
Czuję się niedoceniona :mrgreen: :ryk:
Anna i tylko cztery koty :(

anna57

Avatar użytkownika
 
Posty: 13052
Od: Wto kwi 27, 2004 10:24
Lokalizacja: Poznań

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: elmas i 681 gości