Słuchajcie - Pompon, jak wiecie generalnie niedotykalskim kotem jest. Łasić się, przytulać - owszem, ale leżąc obok mnie - a na kolanach, to tak raczej niechętnie. Dzisiaj go capnęłam, wzięłam na kolana i zaczęłam przytulać, i miziać. No i oczywiście Pomopon musiał próbować uciekać, ale uciekał tak, żeby mu się za szybko uciec nie udało

tyle, że ja go nie trzymałam mocno, więc po chwili kocio, ku swojemu zaskoczeniu, siedział na oparciu rogówki, o które się opierałam, a nie ma moich kolanach i okazało się, że jak nie jest na kolanach, to mamusia nie wtula się w niego i nie mizia

Skandal normalnie!

Tylko jak tu teraz wyjść z tej sytuacji z twarzą, i wrócić na kolana, że niby niechcący?... No wiec kotkowi się udało

Pomalutku, ukradkiem na wstecznym, niby, że mu tyłek zjechał z oparcia

Najpierw pomponowy zadek wylądował na moim ramieniu, a potem coraz niżej...aż kocio znalazł się w objęciach mamusi

Wówczas westchnął sobie zadowolony z ulgą i zaczął się gęba o moja gębę ocierać

i już się nie próbował wyrwać, bo jeszcze nie daj Bóg, by mu się udało i znowu by musiał kombinować...
