Relacja z ostatnich poczynań - to, że w Bełchatowie z Justyną_ebe spdzilysmy prawie całą noc z piątku na sobotę próbując coś złapac, już pisałam. Koty pokazały się wszystkie, ale klatki, whiskasy, tuńczyka i walerianę kompletnie olały.
Wrócilam jednyie z tą ukradzioną kicią
viewtopic.php?f=1&t=109402&start=15. Przemiła, przesliczna, delikatna i kontaktowa.
Kicia od razu w sobotę rano trafila już w Łodzi na sterylkę, dzięki Beliowem na święta miala być już we własnym domku, ale w niedziel zauważyłam coś jakby gile - no i teraz musimy podleczyć, potem zaszczepić i trzymać kciuki, by domek poczekał na pięknotkę.
W międzyczasie panie ze Radogoszcza capnęły cieżarną Tolę.
W niedzielę późnym wieczorem "coś" czarnego piwnicznego weszlo do klatki p.Łucji - ponieważ nie mogła dopatrzyć się nacięcia na uszku, wezwała mnie na komisję

, a jak już bylam, to zawiozlyśmy zdobycz do całodobowej lecznicy, gdzie na poczekaniu ciachnięto jajeczka. Były kocurek przenocował w piwnicy w dużym kontenerku, tam skonsumował śniadanko, obiad i kolację, poczym został wypuszczony. W poniedzialek obrażoy nie stawił się na posilku (a przynajmniej nie pokazał), wczoraj wieczorem już czekał
A wczoraj podjechałam pomóc p.Łucji wpakować do kontenerka kolejne czarne "coś" rezydujące od świąt przy śmietniku - dawało się to brać na ręce, ale nie bardzo chcialo dobrowolnie do kontenerka. W dwie wepchnęłyśmy, nawet nie odnosząc obrażeń - domowa duża czarna kocica, sądzą po szybkoch oględzinach zębów - niemłoda.. Pewnie efekt świątecznego sprzątania. Dziś trafi do lecznicy, sterylka i ząbki.
Przy okazji ktoś nas poinformował, że kotka z okienka piwnicznego w pobliżu ma kociaki, widać je w ciągu dnia... P.Łucja ma dziś przeprowadzić rekonesans, chyba będziemy je łapać...
Zmęczona jestem coraz bardziej - ludźmi.
Np panią ze Zgierza, która ma weterynarza o 10min spacerkiem od domu, a żąda, by ktoś przyjechał i połapał koty na sterylki - chyba 3 kocury i 2 kotki. "Znamy" się telefonicznie od ubiegłego roku, wtedy zadzwoniła, bo kotka urodzila kocięta. Miała te kocięta uspić (uśpila) a kotkę wysterylizować - nie wysterylizowała. Tydzień temu zadzwonila, że kotka jest w zaawansowanej ciąży - umówiłam lecznicę, dzwonilam dwie godziny przed wizytą, wlaśnie się wybierała. Telefon wczoraj - kotka urodzila, bo wtedy "nie wyszło" z pójściem do weta, druga gruba jak piec siedzi na ganku, też pewnie zaraz urodzi, kiedy po nie przyjadę? Finansujemy sterylki, fajnie, a taksówkę do weta? Nie? To ona sobie porozmawia z Urzędem Miasta, że tacy wredni jesteśmy.
Np panią, która pilnie - natychmiast musi znaleźć dom dla swoich kotów - staję na głowie, wyżebruję tymczasy, pani się jeszcze zastanowi. Kilka miesięcy ciszy i znów alarm. Umawiamy spotkanie, czakam na potwierdzenie, cisza. I znów kilka miesięcy spokoju i znow alarm, i planowane spotkanie - i brak potwiedzenia.
I kilkoma innymi takimi sytuacjami... długo by pisać...