Tytek wiecznygilarz Margolcia Juz Po Operacji .

Kocie pogawędki

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Pon mar 29, 2010 12:35 Re: Tytek wieczny gilarz czyli 11 ogonów i małe smutaskowo .

Ale pomyśl jakie piękne masz wspomnienia.
Niektórzy nawet tego nie maja:((
Ja też czasem wracam do tamtego okresu, kiedy Rodzice żyli, i Babcia i siostra. I o takiej porze przedświątecznej myślałam ile muszę mazurków upiec, bo to była moja działka.
Teraz syncio lada moment będzie miał 35 lat, o swoich nie wspomne. Wnuczki już spore, strasza do szkoły pójdzie.
A ja wciąż próbuje wrócić do tamtych lat, tamtych zapachów, tamtego przedświątecznego rozgardiaszu. Niby dom został, może nawet sie tam przeniesiemy chociaz na lato ale to już inny dom.
Ale wspomnienia zostały i są coraz piękniejsze:)
Wiele rzeczy działo się przypadkowo, nie planowane. Z dość wczesnego dzieciństwa pamiętam nasze wyjazdy do lasu na Harleyu z przyczepa. Tato miał taki z demobilu. Mieściła się cała rodzina. Najstarsza siostra siedziała na górze przyczepki, Babcia siedziała w przyczepie i trzymała jej nogi a na jej kolanach siedziała moja druga siostra. W przedniej częście przyczepy siedział nasz pies - ONek Barry a ja siedziałam przed Mamą na tylnym siodełku. Wiecie ile było śmiechu jak sie pakowaliśmy:)) No i cała okolica wiedziała, że wyjeżdżamy bo silnik nie należał do najcichszych, a może tłumik był uszkodzony - nie pamiętam:))
Fajne sa takie wspomnienia:)

Szeryf też nas czasem przeraża jak ciszej oddycha. Wtedy sprawdzam co sie dzieje.
I wciąż mam nadzieję, że w końcu znajdzie się cos co mu pomoże.

Lidka

 
Posty: 16220
Od: Wto lut 03, 2004 8:57
Lokalizacja: Katowice

Post » Pon mar 29, 2010 14:17 Re: Tytek wieczny gilarz czyli 11 ogonów i małe smutaskowo .

fajnie sobie wspominacie :D aż miło poczytać

kaja888

 
Posty: 3510
Od: Pon wrz 29, 2008 21:03
Lokalizacja: Warszawa

Post » Wto mar 30, 2010 6:51 Re: Tytek wieczny gilarz czyli 11 ogonów i małe smutaskowo .

Ja to trochę młodsza jestem, bardziej w wieku Lidki syna, ale te wspomnienia z dzieciństwa i potem z lat 80 sa dużo lepsze niż to co jest teraz. Właściwie jak tak sobie pomyslę, to chyba te fajne rzeczy skończyły się na końcówce lat 80 i tzw. komunie, potem jak już wszystko inne było. Teraz jak patrzę na moją nastoletnią córkę to sobie myślę, że ona takich fajnych wspomnień z dzieciństwa nie będzie miała jak my z TŻ-tem. Świat jest inny po prostu. I wcale chyba nie lepszy, chociaż materialnie ma się więcej :?
19.11.10 - Tosia (*) - kocie dziecko, któremu los dał tak mało czasu
26.08.11 - Czikita (*) moja pierwsza kocia miłość - przyszła, zabrała moje serce i odeszła tak szybko
14.12.12 - Felciu (*) zawsze będziesz z nami
26.04.14 - Papaja (*) najsłodsza strachliwa królewna, takiej już nie będzie
31.07.17 - Rudolf (*) moja najukochańsza kocia pierdoła

AgaPap

 
Posty: 8937
Od: Pt sie 31, 2007 6:49
Lokalizacja: Katowice i trochę Świdnica

Post » Wto mar 30, 2010 7:04 Re: Tytek wieczny gilarz czyli 11 ogonów i małe smutaskowo .

witam i podpisuję się pod tym co mówi AgaPap :D

kaja888

 
Posty: 3510
Od: Pon wrz 29, 2008 21:03
Lokalizacja: Warszawa

Post » Wto mar 30, 2010 7:44 Re: Tytek wieczny gilarz czyli 11 ogonów i małe smutaskowo .

Mam podobne przemyślenia jak AgaPap. Urodziłam się w latach 70-tych, mieszkałam w trzypokoleniowej rodzinie. Ludzie wtedy nie mieli komórek, rzadko kto miał telefon stacjonarny.
A pamiętam jak ludzie spotykali się całymi rodzinami, na imieninach! Jakie tańce u mnie w domu przy gramofonie były :D ludzie chcieli być ze sobą.
Ja całe dnie przebywałam na podwórku z dziećmi z okolicznych domów, było fantastycznie. I bezpiecznie.
Teraz ludzie się nie znają. Nie potrzebują. Nie chcą.

a dzieci jak nie mają komputera i telewizji, to nie potrafią sobie zorganizować czasu! Wystarczy gg, skype......i przeciez kontakt z kolegą/koleżanką jest :?

ubogie w doznania mają życie dzieci obecnego pokolenia. Przede wszystkim nie ma bliskości z drugim człowiekiem....smutne to.
Obrazek

magdaradek

 
Posty: 27150
Od: Pon kwi 14, 2008 9:24
Lokalizacja: Łódź

Post » Wto mar 30, 2010 8:04 Re: Tytek wieczny gilarz czyli 11 ogonów i małe smutaskowo .

ja gówniara jestem, a też dziwnie mi się patrzy na puste górki w zimie, i puste podwórka latem. nikt już nie jeździ na rolkach na okolicznym stadionie, teraz dzieciaki tylko komputer komputer i kasa :( żal mi ich, ale winię rodziców.
Obrazek ObrazekObrazek
Franek & Rysia
Zabezpieczenia okien i balkonów 3miasto- R E A K T Y W A C J A.

rambo_ruda

 
Posty: 8231
Od: Pon maja 15, 2006 16:53
Lokalizacja: Gdynia

Post » Wto mar 30, 2010 8:12 Re: Tytek wieczny gilarz czyli 11 ogonów i małe smutaskowo .

rambo_ruda pisze:ja gówniara jestem, a też dziwnie mi się patrzy na puste górki w zimie, i puste podwórka latem. nikt już nie jeździ na rolkach na okolicznym stadionie, teraz dzieciaki tylko komputer komputer i kasa :( żal mi ich, ale winię rodziców.


tak, rodziców należy winić. Ale nie tylko. Ale w większości tak. Fajnie jest zostawić dzieciaka przed kompem a mieć święty spokój :roll:
Obrazek

magdaradek

 
Posty: 27150
Od: Pon kwi 14, 2008 9:24
Lokalizacja: Łódź

Post » Wto mar 30, 2010 8:29 Re: Tytek wieczny gilarz czyli 11 ogonów i małe smutaskowo .

ja lata 60 .
Było życie ,spotkania ,wypady na rowerach ,zawody na wrotkach :wink: szaleństwa na trzepakach ,żyliśmy pełną piersią .
W domu gwarno i rojno ,nikt nie dzwonił nie pytał czy może wpaść .
Pisało się listy ,które leżą do dziś .
Nie było komórek ,komputerów ,młodzież się przyjazniła ..a gry zabawy jakie fajne ,teraz tego nie ma :cry:
mój syn nigdy nie zrozumie o czym ja mówię ,nie nudziliśmy się ,a oni się nudzą nudzą i uciekają w internet ,tak zawierają różne znajomości.
Mieszkałam w dużym bloku na Ochocie (pierw na Czerniakowie gdzie się urodziłam )było nas tak dużo ,Bartek w kamienicy był jednym dzieckiem.

na wakacje zawsze jezdziliśmy z namiotem ,od srajdków małych ,lub na wieś .
Jakie to były wakacje :1luvu: :1luvu: :1luvu:
Jak dorosłam ciągnęłam rodziców nad morze , lub chociaż mamę.

My wyjeżdzaliśmy na 2 m...wierzyłam ze tym sposobem uchronie Bartka od astmy i chyba cos w tym jest.
Wracaliśmy mama stała w oknie ,jej roześmiana buzia ,szczęśliwa i nasze ulubione dania .
Tata nasz osobisty kierowca :wink: zawoził i przywoził nas.

Nie było tygodnia żebyśmy gdzieś nie jechali .

Teraz jestem zużyty kapeć ,przydeptany i właściwie nie bardzo potrzebny ,ot jestem bo
Byłam im potrzebna ,a oni mi .

Ja też uciekam co dnia do tamtych lat ,do tych zapachów ,do tych rozmów ,śmiechów .

i czym bliżej świąt tym gorzej .

Bartkowi troszkę ruchu wpoiłam ,ciągnie np. na boisko ,ale bywa że wraca bo mimo ze się umówił nikt nie przyszedł bo grają w suuper gre :twisted:

tak ,ubogie w doznania jest to pokolenie . :cry:
Obrazek

dorcia44

 
Posty: 43979
Od: Pt maja 19, 2006 20:20
Lokalizacja: Warszawa

Post » Wto mar 30, 2010 8:32 Re: Tytek wieczny gilarz czyli 11 ogonów i małe smutaskowo .

Podpisuję się.

Urodziłam się w końcówce lat 60 ;), wspomnień z ciepłego, bezpiecznego dzieciństwa i młodości durnej i chmurnej :lol: mam całe mnóstwo.
I, tak jak Ty, Dorciu, mam jeszcze listy od koleżanek, mam pamiętniki pisane w liceum z notowaniami Listy Przebojów Pr. III, mam pocztówki z wakacji nad morzem i w górach, do których miłość wpoili mi ukochani rodzice.
Jak potrafię, przekazuję to wszystko synowi, który uwielbia słuchać naszych (moich i męża ... troszkę starszego ;) historii, ale też tych, które opowiadają żyjący jeszcze dziadkowie.
Staram się młodego wychować jak umiem najlepiej, ograniczam komputer, wyciągam do teatrów, na koncerty, zachęcam (na szczęście nie muszę zbyt często) do popołudniowych zajęć, prowadzę w deszcz i mróz na karate, na zbiórki, przywożę do szkoły gitarę co wtorek ...
Wiem, że robię dużo.
Ale nic nie poradzę na coś, o czym tu nie pisałyście: środowisko :|
Większości kolegów Maxa nie imponuje wiedza, ale wielkość monitora w laptopie, nie ilość przeczytanych książek (orka na ugorze, na szczęście jesteśmy z mężem czytaczami, więc mam nadzieję w końcu przekonamy juniora do naszej pasji), ale najnowsze wersje brutalnych gier :evil:
Kiedyś wierzyłam, że jak mu przekażę samo DOBRO, to ono w nim zostanie bez względu na to, co wokół. Mając znajomych z dorosłą córką wmawiałam im, że jej ucieczka z domu, to tylko ich wina. Odkąd młody przestał być trzymającym się maminej spódnicy maluszkiem, już nie jestem tego tak pewna ....

A Święta ... cóż, staram się. Będą pisanki, będzie święcenie w sobotę, może zrobię paschę, na pewno upiekę mięso i zrobię biały barszcz. Spotkamy się z Rodzicami. Najbardziej w taki czas brakuje mi siostry i jej rodziny. W USA od 19 lat. Czasem przyjeżdżają. Czasem dzwonią. Ale i tak boli.


Siem rozpisałam :oops:
Nie wiadomo dlaczego wszyscy mówią do kotów "ty", choć jako żywo żaden kot nigdy z nikim nie pił bruderszaftu. [M. Bułhakow]

Myszeńk@

 
Posty: 6257
Od: Pon lis 13, 2006 10:19
Lokalizacja: Łódź - okolice Parku Staszica :-)

Post » Wto mar 30, 2010 9:06 Re: Tytek wieczny gilarz czyli 11 ogonów i małe smutaskowo .

Generalnie lata 60 i 70 bardzo podobne w swoich przeżyciach były i dlatego tak fajnie się je wspomina. :D
Teraz jak widzę moje dziecko siedzące przed komputerem, albo telewizją czy z komórką i tonami sms-ujące to mnie szlag trafia. W dodatku nawet jak jej zabiorę komórkę czy zabronię reszty to snuje się po domu i gra nam na nerwach albo koty "denerwuje", bo kompletnie nie potrafi sobie zapełnić wolnego czasu. Bo koleżanek to ma dużo ale po całej Polsce rozsianych i nieraz miewa durne pomysły w typie - a mamo mogę pojechać do np. Majki - a okazuje się, że Majka mieszka w Poznaniu a ona sobie wymysliła, że sama do niej pojedzie i jak oczywiście na to sie nie zgadzam to sie obraża :evil:
A nawet jak próbujemy jej jakos zorganizować czas to jedno jest durne, drugie głupie a trzecie jej sie nie chce.
W kogo się toto wdało - chyba mi ją w szpitalu podmienili :mrgreen:
19.11.10 - Tosia (*) - kocie dziecko, któremu los dał tak mało czasu
26.08.11 - Czikita (*) moja pierwsza kocia miłość - przyszła, zabrała moje serce i odeszła tak szybko
14.12.12 - Felciu (*) zawsze będziesz z nami
26.04.14 - Papaja (*) najsłodsza strachliwa królewna, takiej już nie będzie
31.07.17 - Rudolf (*) moja najukochańsza kocia pierdoła

AgaPap

 
Posty: 8937
Od: Pt sie 31, 2007 6:49
Lokalizacja: Katowice i trochę Świdnica

Post » Wto mar 30, 2010 9:10 Re: Tytek wieczny gilarz czyli 11 ogonów i małe smutaskowo .

Ja teraz jeszcze nie moge ale marzą mi sie takie rodzinne Świąta. Wiem, że nie będą już takie jak kiedyś ale może się uda. Dzieci do tej pory wspominaja dyngusowe szaleństwa. Bo było różnie, starsze na młodsze, albo chłopaki na dziewczyny. Święta były wtedy na 15 osób.
Teraz rośnie nowe pokolenie.
Dwa lata temu zrobiliśmy rodzinny zlot z okazji okrągłych urodzin TŻta. W tym roku ja przekrocze ten ustawowy próg. Prawde mówiąc właściwie w to nie wierzę:)) No ale jakiś złosliwiec co mi tam źle w papierach pozapisywał. Ciesze się na to spotkanie niesamowicie. Ale trudno będzie bo mimo mojego sprzeciwu dom się zmienił, ogród się zmienił. No ale chyba tak musi być, nie da się zatrzymać czasu.

Kiedyś spotykaliśmy sie ze znajomymi bardzo często, "uzdrawialiśmy" świat. Jeździliśmy na narty w sporej grupie, pod namioty na wakacje. Pewnie, że zestarzeliśmy się trochę:)) i trzeba inaczej podchodzic do życia, ale rzeczywiście żyje się teraz osobno.
To co dzieci oglądaja na płytkach jest dla mnie trochę przerażające, teksięznicki w rózowych sukienkach. Strasznie chude te postacie a potem dzieci chcą tak samo.
Ale chyba zrzęda się we mnie budzi:))

Lidka

 
Posty: 16220
Od: Wto lut 03, 2004 8:57
Lokalizacja: Katowice

Post » Wto mar 30, 2010 9:12 Re: Tytek wieczny gilarz czyli 11 ogonów i małe smutaskowo .

Eeee tam zaraz zrzęda, nostalgia wiosenna nas ogranęła :roll:
19.11.10 - Tosia (*) - kocie dziecko, któremu los dał tak mało czasu
26.08.11 - Czikita (*) moja pierwsza kocia miłość - przyszła, zabrała moje serce i odeszła tak szybko
14.12.12 - Felciu (*) zawsze będziesz z nami
26.04.14 - Papaja (*) najsłodsza strachliwa królewna, takiej już nie będzie
31.07.17 - Rudolf (*) moja najukochańsza kocia pierdoła

AgaPap

 
Posty: 8937
Od: Pt sie 31, 2007 6:49
Lokalizacja: Katowice i trochę Świdnica

Post » Wto mar 30, 2010 9:17 Re: Tytek wieczny gilarz czyli 11 ogonów i małe smutaskowo .

Środowisko ,nie możesz być inny bo wypadasz z gry ,jak trędowaty :?
Inność nie jest miła.

Siedzę przy kompie zamiast myć okna ,sprzątać :oops:

ale wiecie ,nieraz jak wrócę z pracy to tak mam dość sprzątania :oops: tak mnie gnaty bolą ,ręce .ze nic mi się nie chce. :oops:
a muszę jeszcze znalezć coś dorywczego ,chociaż do lipca kiedy już będę miała tą drugą pracę ,po prostu muszę.
Świąt przyznam się nie robię ,za dużo ta przyjemność kosztuje ,a to tylko chwila i już po ,a żyć trzeba dalej .
Na pewno będzie barszcz biały ,jajka i kawałek ciasta ,starczy ,żadne z nas nie jest żarłokiem .

ale kiedyś to u nas pachniało ,mama była świetną gospochą ,tata robił zawsze z nią ,gonili nas bo ciągle coś podżeraliśmy :mrgreen:
taka kaczusia z jabłkami lub w pomarańczach hmmmmm :catmilk:

lany poniedziałek był najfajniejszy ,jeszcze jak mieszkalismy wszyscy razem ,każde sobie obiecywało ze wstanie pierwsze i luuunie na całą rodzinę ,kurcze ,a to zawsze tata był najsprytniejszy i nie był wcale delikatny ,takie przebudzenie było okrutne .
Potem nawet jak już budziło się wcześniej od taty udawaliśmy ze nadal śpimy lub że zapomnieliśmy o lanym ,nie chcieliśmy mu odbierać tej okrutnej przyjemności :wink:

wiecie że mam brata ,ale on chyba nie wie że mnie ma :wink:
więc pewnie znów nas będzie tylko dwoje .
i nasze wspomnienia .
Bo u nas zawsze było wesoło.
Ciepło.
Obrazek

dorcia44

 
Posty: 43979
Od: Pt maja 19, 2006 20:20
Lokalizacja: Warszawa

Post » Wto mar 30, 2010 9:31 Re: Tytek wieczny gilarz czyli 11 ogonów i małe smutaskowo .

Tak sobie teraz przypomniałam (ciekawa jestem kto za mnie posprzata:)), jak w czasie studiów organizowalismy sobie górska włóczęgę. Od wiosny ślęczeliśmy nad mapami. Potem trzeba było zarezerwować schroniska. Potem trzeba było zdobyć jedzenie. Puszki, zupki, przygotować słoiki z zaprawami. Np kiełbasa w smalcu:)) Potem kupowaliśmy tylko chleb. Ale za to smak zupki z tytki robionej na wodzie ze strumienia gdzieś tam na trasie jest nie do podrobienia.
Wakacyjne wyjazdy też zaczynały sie znacznie wcześniej. Bo trzeba było przygotować jedzenie na każdy dzień. Impreza też zaczynała się od tego co fajnego się zrobi.
Teraz niby jest prościej. Się zwyczajnie idzie, jedzie, organizuje. Zamawia się catering.
Coś fajnego z tym uleciało.

Już bym sie nie odważyła jadąc nad morze przespać sie trochę po drodze. Strach by było sie zatrzymać.
Ale i tak jest pięknie.
Krokusy kwitna tak samo, żonkile sa tak samo żółte:)) I ptaki też spiewaja tak jak przedtem.

Lidka

 
Posty: 16220
Od: Wto lut 03, 2004 8:57
Lokalizacja: Katowice

Post » Wto mar 30, 2010 9:55 Re: Tytek wieczny gilarz czyli 11 ogonów i małe smutaskowo .

niby wszystko tak samo ,a jednak inaczej :roll:

na pewno nie lepiej ,tak jakoś bardziej ubogo.

Gadzina cierpiał jak pojechał na pierwszy obóz harcerski(miał 10 lub 11 lat) nazwany przez nich obozem przetrwania :wink: 3 tyg. w lesie ,nad jeziorem ,jak sobie pościelesz tak się wyśpisz ,mycie w jeziorze ,jedzenie w menażkach ,ogólnie brudno ,zimno i niewygodnie ,jedzenie byle jakie ,a teraz wspomina to z taką przyjemnością :lol:
bez telewizora ,komóry ,kompa...
ktoś zaiwanił słodycze
nie było sklepu

ale było mamo fajnie :!: :wink:
wyjeżdzał już co rok.

potem Karolina przysłoniła cały świat ,a teraz pewnie już nie pojedzie bo praca na niego czeka ,bo musi dorosnąć w końcu ma 19 lat .
a jemu się marzy obóz harcerski :lol:

zaraz pewnie wróci z komisji ,ciekawe kategoria D 8) :mrgreen:
Obrazek

dorcia44

 
Posty: 43979
Od: Pt maja 19, 2006 20:20
Lokalizacja: Warszawa

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Blue i 135 gości