dzien doberek wszystkim
wczoraj wieczorem zakonczylismy podawanie Freyi tabletek
za to Zorka znowu odstawila panikę i nie chciala łyknąć swojej piguły... najpierw zamknęłam sie z nią w laziece i po podaniu 15 min ją niuniałam, glaskalam po gardelku (wedle zaleceń OKI

), jak ją wypuscilam z objec, to jeszcze chwile trzymalam ją w lazience, zeby zobaczyc, czy na pewno nie wypluwa, mała małpa zachowywala sie jakby nic nie miala w pysiu, wiec otworzylam drzwi, wrocilam do sypialni, ona za mna, ja patrze co robi, a tu tfu tfu i tabletka na podlodze, potem gonilam ją po calym mieszkaniu, TŻ stwierdzil, ze zle sie do tego zabieram, ze on jej poda, po minucie szarpania sie -zrezygnowal, nastepnie ja sie wzielam znowu za podawanie, w bardzo cierpliwy sposob ulozylam ja jak dzidziusia i wlozylam tabletke na koniec jezyka, niunialam, sąsiad byl u nas, bardzo go ta sytuacja rozbawila, stwierdzil, ze kotu trudniej podac tabletke niz dziecku

oczywiscie potem jak ja puscilam, to znowu sie popluła i resztki tabletki wyladowaly na podlodze, wiec jeszcze te resztki na koniec wepchnelam jej do gardla.... ciezkie zycie

Freya dzisiaj pierwszy raz tuptała po mnie wszystkimi czterema łapkami (zwykle wchodzi dwiema i bada czy wstaje czy nie) - nie powiem, na nieoprozniony pecherz jest to dosyc nieprzyjemne, ale mimo wszystko slodkie
a poza tym Ruby zaczyna przechodzic sama siebie w kwękaniu o jedzenie - wystarczy, ze na moment wyjde z sypialni, zaraz za mna biegnie i siada w drzwiach do kuchni z wymowna miną i miaukoli, miaukoli... niczym sie nie zraża
