Łódź 167+315+330 - bezsilność - koci szkielecik...

[kalewala]

Dopisuję tri do sterylek, i:

Bardzo potrzebne dt - dziś muszą zniknąć z lecznicy - ma ktoś wolny kącik??

[kalewala]

Chwilia przymusowego postoju w pracy, to coś napiszę. Przykrego, ale z milyum zakończeniem.
A więc:

Siedzę w niedzielę rano (przypominam - od 4 rano) w samochodzie, próbując łapać koty na Piotrkowskiej. Z nieba siąpie, ja senna, glowa mi leci, oczy się przymykają, samochód popsypany śniegiem, podrzemać nie można - niby siedzę w samochodzie, ale ziiimno... a silnika w podwórzu-studni nie włączę, echo pobudzi wszystkich a spaliny uduszą. No i tak trwam między snem a jawą, mija 6t, ludzie zaczynają wychodzić z psami, mija mnie nastolatka z psiakiem, wychodzi na uliczę, za kilka chwil ktoś wraca (ona? nie przyswajam...), podchodzi szybkim krokiem do otwrtych drziw katki schdowej, schyla się, jakby coś tam stawiał, zatrzaskuje drzwi i szybkim krokiem wychodzi z podówrka - mija mnie mówiąc "do domu" - i to mnie budzi - gwałtownie odwracam się, widzę blondynkę średniego wzrostu, w średnim wieku, obok niej rudego dlugowlosego psa - wielkości pod kolano. No widzę, ok, to pora spacerów z psami...
Wracam do stanu zawieszenia, gdziż zaczyna dziamgotać pies. Szczkniecia coraz częstrze, coraz bardziej rozpaczliwe. Cholera, nie chcialo się babie zanieść psa do domu na piętro, zostawiła w klatce, sama pewnie poleciala po zakupy śniadaniowe, niech już wraca, ten dziamgot jak igłą po szkle.
Z przeciwległej klatki wychodzi energicznym krokiem szczupla kobieta, otwiera tamte drzwi, wychodzi z nich z malym czarnym kosmatym psiakiem w rękach,male ma może dwa miesiące - wygramalam się z samochodu.
Myślałam, że córka psa zostawiła, mamy takiego półrocznego, zabraliśmy ze wsi, a to już trzecie podrzucony szczeniak ostatnio... - mówi pani
Oprzytomniałam, przyszła z psiakiem córka - mówię, kogo widziałam, że byłam zmulona, że sens scenki dopiero do mnie dotarł - a tak, wiedzą kto to, znają z widzenia, handluje psami - suczka, nie poszła, no to ....

Pani z córkę wziąły małą, mialy jej szukać domu, w razie poważnych problemów - zadzwonić.
I właśnie zadzwoniły - psinak ma domek u ich znajmej

Córka obiecała wyśledzić rozmnażaczkę - może się uda, tylko co jej można zrobić, tak naprawdę...


Bardzo potrzebne dt - dziś muszą zniknąć z lecznicy - ma ktoś wolny kącik??

[montes]

Jak to co można zrobić - ja jej skopałabym tyłek

Sanepid do domu, policje bo hałas, urząd skarbowy bo zyski czerpie nielegalnie

[kalewala]

Jak to co można zrobić - ja jej skopałabym tyłek

Sanepid do domu, policje bo hałas, urząd skarbowy bo zyski czerpie nielegalnie

Zaspana byłam i nieruchawa

Na razie będę cisnąć o namierzenie
Potem dostaniesz wolną rękę

[kalewala]

No to mamy komplecik z Ziołowej - mamusia wysterylizowana, czwórka maluszków złapana.
Dla przypomnienia - razem z Montes złapalysmy piękną Marion (matka chrzestna - Myszeńk@ , dt - Lucynka)




Robin z Locley i Mały John same grzecznie wlazły do klatek - Robin razem z mamusią. Mały John jest większy i spokojniejszy, ma węcej białego na pysiu, Robin bardziej pyskaty i zębaty . Oba prześliczne, mięciutkie i zapewne bardzo zarobaczone - Marion przez kilka dni chlapala zywymi robalami i nie jadła, teraz nadrabia straty:


Oto Mały Joohn i Robin (matka chrzestna - Montes , btdt - Annskr)




I wlaśnie dostałam telefon, ze czwarty kociak złapany za chwilę trafi do lecznicy


czyli
pilnie potrzebne dt dla trójki z Lasu Sherwood
i imię dla dzisiejszego kociaka - rudzielca

[kalewala]

Tak pisałam 11 lutego, po telefonie od Montes

Dziś pewnie "wzbogacimy" się o sznaucerkę miniaturkę w fatalnym stanie, błąka się po ulicy, próbujemy łapać.. Na tymczas na razie nie mamy pomysłu, ale w takim stanie trudno ją zostawić na ulicy, pewnie umarłaby za kilka dni...
A ja się boję psów, nawet małych

14 lutego:

Sunia nie pokazała się od czwartku - mam nadzieję, że ktoś ją przygarnął Panie z pobliskiego sklepu obiecały obserwować.

A dziś, po kolejnym telefonie od Montes pojechałam zabrać sunię z owego sklepu – na razie do lecznicy, ostatniej deski ratunku.. A dalej nie wiem co … Tymczasu nadal niet...

Sunia staruszka, bezzębna, oczka białawe, wychudzona na szkielet, na grzbiecie nad ogonem wielka łysa plama – wydrapane od pcheł, na szyi strzępek czerwonej obróżki...
I chip…
I adres dwie przecznice dalej….

I nic wspólnego ze sznaucerem - ale to już drobiazg.
Zdjęcia mam w komórce - mogę wysłać zainteresowanym, wkleić nie umiem


Montes może mieć więcej tyłków do kopania

[montes]

Ja spróbuje wkleić

Telefon milczy tzn fax się po długim czasie odzywa

[montes]

i zdjęcie
Click for full size - Uploaded with plasq's Skitch

[kalewala]

Dzięki, Montes.
Bidna ta sunia, taka staruszeczka.
Trzymam kciuki za to, by właściciel ucieszył się ze znalezienia...


A u mnie rudy Szkarlatny Will - 15-ty, słownie: piętnasty kot na 40m2

[kalewala]

Oto banerek - 1% Waszych podatków bardzo nam pomoże - prosimy naszych sympatyków, cichych podczytywaczy i wszystkich, którzy mają odrobinkę miejsca w podpisie - o wklejenie banerka

[jolabuk5]

To poproszę kod, bo nie mam co mam wkleić

[andorka]

To poproszę kod, bo nie mam co mam wkleić

Jolu zacytuj sobie post Ani i wtedy będziesz mogła skopiować kod i wkleić go do podpisu

[montes]

Wczoraj razem z annskr pojechałyśmy zawieźć sunię do właściciela. Bałam się strasznie bo pierwsza rozmowa telefoniczna była krótko mówiąc bardzo niemiła - pan krzyczał i flugał. Sunia podobno oddaliła się tylko na chwilę, a potem on szukał jej całą noc. Kolejny telefon był już spokojniejszy, bo Pan ma sunię od ponad 10 lat i on po nią przyjechałby od razu i czy ma płacić itd. Jednak po zachodzie słońca bnie wiedziałyśmy co nas spotka w "spokojnej" dzielnicy Łodzi
Zostałyśmy miło zaskoczone, bo Pan od razu wziął sunię na ręce i chwilę do niej mówił: tłumaczył i ganił.
Sunia ma na imię Fredka i została przygarnięta od Pani z ul Rewolucji - dość mocno trunkującej. Zawsze była szczupła i nic przez lata się nie zmienia, choć jak Pan mówił, żona gotuje różne specjały. Obecność pcheł trochę Pana zdziwiła, ale obiecał zwrócić na tą kwestię szczególną uwagę. I obiecał wyprowadzać sunię na smyczy. Podpisał protokół odbioru psa i ma świadomość, że jak pies jeszcze raz się zgubi to już nie wróci - bo tak powiedziałyśmy, że drugi raz nie oddamy.
Fredka była wyluzowana, widać, że nie jest bita.

Przy okazji zabrałyśmy kota, którego ten Pan znalazł 2 miesiące temu - do kastracji i odpchlenia Mam nadzieję, że to kocur sprezentował suni pchły i zwierzaki już mogą pożegnać się ze skaczącymi potworami

A tu zdjęcie kocura w drodze do lecznicy - był nieco obrażony, ale donośnego głosu uzywał w nadmiarze.
Click for full size - Uploaded with plasq's Skitch

[magdaradek]

Akcja na medal dziewczyny

[kalewala]

Kocurka odwiozłam w sobotę - zmiennik pana od Fredki przywitał go z dużą radością i pełną michą

A dziś miła niespodzianka - pani karmicielka z Piotrkowskiej złapała na kastrację kocurka. Może w końcu i te kotki połapie?