Dziewczyny nie chcę pisać że jest lepiej żeby nie zapeszać, ale wiem że wszyscy czekają na wieści, więc coś napisać muszę. W porównaniu z Ludwisią którą widziałam we wtorek jest super (zaznaczam, w porównaniu z wtorkiem). Ludwisia wczoraj wieczorkiem wcale nie chciała spać, zwiedzała mieszkanie, zainteresowała się miskami (ale jeść nie jadła), pobarankowała, pomruczała, wykichała gluty, widać że ten wczorajszy zabieg przyniósł jej wielką ulgę, oddycha przez nosek, troszkę jeszcze świszczy, ale oddycha przez nosek, zaciskam kciuki żeby to nie była chwilowa poprawa, żeby ten stan się utrzymał.
Noc przespała ślicznie w klateczce (6 godzin, bo położyliśmy się o 1 a o 7 wstaliśmy), rano zakropliłam nosek, drożny, kropelki wpadły, odchrząknęła i wypluła mi na podłogę żywą glisdę, fuuuuuuuuuuj, jak miałam kot, pierwszy raz coś tak paskudnego widziałam, musiałam TŻ'ta obudzić bo sama się tego bałam
W kuwetce siku, (zapomniałam, wczoraj też było siku, co prawda na łóżko, ale nic to, przecież była po narkozie, i była wczoraj kupka, mała bo mała ale modelowa), sama jeść nie chciała, ale conva ze strzykawki zjadła bardzo chętnie, nie wiem ile bo się pogubiłam w liczeniu

z pewnością zjadła by jeszcze więcej ale nie chciałam przedobrzyć.
Przed 11 Ania zabierze małą po drodze do pracy ze sobą do lecznicy a wieczorkiem wróci do mnie na weekend i będziemy się kurować.
Kciuki nadal potrzebne, oby ten optymistyczny stan się utrzymał.