W czasie obiadu jak zwykle towarzystwo mnie obsiadło. Pierwsza była Freya. Błagalne spojrzenie kota, ktory nigdy nie zaznał radości posiadania pełnego brzuszka (niezaleznie ile by zjadl!), pazury kurczowo wbite w moją nieszczesną nogę (okrzyki AU!! już nie robią na niej wrazenia). Rzuciłam jej kawalątek kulki z kurczaka. Zaczęła ją naparzać, wiec pomyslalam, ze moze jest zbyt gorąca, ale nie była. Oddałam ją Freyi, a ona jeszcze pare razy bach kulkę łapą po głowie

.... po czym skonsumowała ubitego zwierza ze smakiem
Jak Ruby i Zorka zobaczyły, ze mała coś je, to zaraz też stawiły się na posterunku. Oczywiście o jedzeniu mogły sobie pomarzyć, bo Freya do jedzenia jest zawsze pierwsza. Ruby udalo sie złapać kawałek, zjadla go po czym wskoczyla na moj mini-stoliczek i objeła pozycje strategiczną - tuż obok talerza
Zorka zamiast miesa pocieszyła się relingiem od szuflady
