A my z Puszkiem już w domu. Nie będę opowiadać jak go zabierałyśmy z Małą od tej... pani, ale bardzo jestem Małej wdzięczna, że tam ze mną była

Puszek w tej sytuacji zachował się idealnie - po prostu wszedł do otwartego przeze mnie transportera i przez całą drogę nie odezwał się ani słowem

W domu wyszedł, obszedł "stare kąty", przegryzł mokrego, suchego, popił wodą. Teraz siedzi, jak zwykle (tak go pamiętam) na parapecie i kontempluje podwórko (nie ma jak koci wzrok, bo latarnie wszystkie nam wyłączyli). Powiedział, że na parapecie jest ok i powiedział też, że kołdra w szafie jest fajna

No i na razie chyba tyle. Łazi, tu się otrze, tam zamruczy. Ogólnie jest w porządku. Wygląda tak ładnie jak wyglądał... a już prawie zapomniałam jaki jest śliczny, zobaczcie:

Jeśli w ciągu najbliższych dni będzie wszystko ok, to skontaktuję się z ludźmi, którzy o niego pytali i będziemy szukać domu. Mam nadzieję, że teraz już znajdziemy ten właściwy
