witam;
jestem na tym forum 1. raz i jestem pod wrażeniem inicjatywy
linka dostałam od p. agaty, do której zwróciłam się o pomoc (przy poszukiwaniu domu dla kotki i jej kocięcia, ale o nich za chwilę) i byłam mile zaskoczona szybkim odzewem oraz wsparciem.
zanim o przygarniętej rodzince to słowo jeszcze o naszym osobistym sierściuchu słów parę. od 8 lat mamy zaszczyt mieszkać pod jednym dachem z kotką, która wciąż z pogardą odrzuca swe "ludzkie" imię, ma mnie osobiście w nosie, na kolana przychodzi jedynie do mego życiowego partnera i jest przepięknie czarna. dość
wstęp do historii: chłopiec mój w paintball gra. w niedzielę ubiegłą akcja toczyła się w ignatkach. samochód zostawił otwarty, bo sprzęt w nim trzyma i jak któryś z graczy czegoś potrzebuje to sobie zagląda, wygrzebuje i bierze.
kulnimacyjny punkt: gra się skończyła, jarek do samochodu wraca, patrzy a tam kotka jakaś... się okociła. dwa kociaki leżą, ale oba martwe. jarek do samochodu wsiada i wraca do domu.
jeszcze bardziej kulminacyjny punkt: w samochodzie w trakcie jazdy rodzi się trzeci kociak. żywy i żywotny.
happy ending: rodzinka dociera do domu. wszyscy szczęśliwi. kotka z kociakiem ulokowana w pudełku w kuchni, zbyt słaba żeby podejść do miski z jedzeniem, dostaje ją pod nos i zajada ze smakiem. kociak po kulkudziesięciu minuatach prób dostania się do sutka, zostaje do niego przeze mnie przytknięty i też przenosi się w siódme niebo. nasz osobisty sierściuch obwoąchuje wszystko z dystansem, ale kotka-gość nie ma siły reagować - jedynie miauknie od czasu do czasu. na widok ludzi mruczy.
dzień po happy endingu: kocia mama nabrała sił i nasz czarnuch pożegnał się z kłakiem swojej sierści. od tej pory drzwi do kuchni zostają zamknięte. ale właśnie dostałam odpowiedź od p. agaty, że możemy pożyczyć klatkę. rewelacja

poza tym wszyscy szczęśliwi, tylko kocia mama odmawia kuwety (najpierw dostała silikonowy żwirek - taki jak nasza dostaje, ale nie chciała. pomyślałam, że może jej za bardzo "chrzęści" czy coś, więc zakupiłam taki zwykły i też nic z tego. teraz mam plan, żeby przynieść zwykłego piasku trochę i dosypać do kuwety, żeby ją jakoś do tego miejsca przekonać. może macie podobne doświadczenia, jakieś propozycje)
więc to chyba tyle ode mnie. aha jeszcze rysopisy: kocia mama - burasek z elementami białego, koci potomek - rudzielec z białym, rewelacyjny, jak tygrys ma ogon i łapki w paski.
rodzinka póki co zostaje u nas, póki maluch się nie usamodzielni, a potem kotkowo obiecało pomoc w znalezieniu im nowych domów.
no to odmeldowuje się
