
Ostatni bastion zdobyty

Mysz, jak zapewne nie raz pisałam, sypia głównie na sofce w saloniku i było to ostatnie miejsce, w którym nie mogłam się do niej zbliżyć, bo wiała z prędkością światła za sofę. Ostatnio, od jakiegoś tygodnia-dwóch, sporadycznie pozwalała podejść i miźnąć ze dwa razy, zanim dała nogę, o klapnięciu obok i pogłaskaniu nie było mowy. Wczoraj pozwoliła mi usiąść i zwiała dopiero po jakichś dwóch głaśnięciach właśnie. Łaskawca

A dziś? Podeszłam powolutku, zaczęłam głaskać (jak zwykle) i usiadłam baaaaardzo ostrożnie


Mysz czujnie się odsunęła najpierw, potem zeskoczyła z sofy i wywaliła przed Xiężną brzucho do góry na znak posłuszeństwa, po czym... wskoczyła z powrotem na sofę i jak gdyby nigdy nic zaczęła się dopominać o jeszcze




Przed nią już tylko wskoczenie do łóżka i nauka pakowania się na kolana

Niniejszym ogłaszam Mysz za oswojoną

A Xiężna coś dziś nie w sosie od rana. Najpierw przyłożyła Myszy przy śniadaniu, Szelmę bez przerwy zgania z łóżka z wielką awanturą, a i mnie się oberwało

