Kolana mam za małe. Głównie zapełnia je Bogusz.Teraz dodatkowo usiłuje się mi wpakować Mbati. Ten drugi przytył nieco i teraz wbija mi swym ciężarem dwie łapy w udo.
Bogusz dobrze dba o to, by odebrać wszystkie należne mu głaski i przytulanki, wraz z nawiązką.
No. Udało mi się ich pozbyć. Namolniaki jedne.
Generalnie jakoś się kulamy.
Otakowa stópka już nie jest tak spuchnięta, ale nie chce się goić, bo mały cały czas się na nie opiera. Na dodatek sztywność tej łapy sprawia niejakie kłopoty. Któregoś dnia wystraszył nas wszystkich okropny rumor, który trwał i trwał, a kiedy chciałam wstać, żeby zobaczyć co koty znów zwaliły, że to tak spada i spada, moim oczom ukazał się koszmarny widok - uciekający kotek i kuweta, która go goni przez całe mieszkanie. Okazało się, że Otak wlazł `za potrzebą` do kuwety, a kiedy wychodził ta usztywniona łapka zaczepiła o brzeg kuwety i kociak ciągnął ją za sobą uciekając w panice.
Musiałam uwolnić Otaka i uspokoić go, a także uspokoić zdenerwowane hałasem stado, które zbiegło się natychmiast sprawdzać co się dzieje.
Iwono... no co Tyyy...
