edit_f pisze:WIEŚCI O KOTACH SPOD WIELICZKIakcja łapankowa kotów spod wieliczki (7 kotów na dachu + 2 w domu) rozpoczęta.. rozpoczęła się zanim padły informacje o pp.. rozpoczęła się, bo nie ma na co czekać, a kwestia sterylizacji i kastracji na szczęście po stronie arwetu (m.in. zgody TOZu, które nie wykorzystała jakaś pani)..
wczoraj do lecznicy trafiły dwie kotki.. kotki zostały wczoraj wysterylizowane.. dziś byłam w arwecie troszkę je poznać.. jedna jest grzeczniutka i śliczna, buro-biała.. druga piękna buraska, prychnęła na mnie, ale nie ma co się dziwić, stres.. pani doktor mówiła, że bardzo grzeczne.. niestety przebywają w kontenerkach.. w poniedziałek umówiłam się na wizytę i ustalenie, czy są faktycznie grzeczne i czy można zaplanować im jakiś lepszy los, niż powrót na strych, gdzie ktoś chciał ich łopatą..
i tu pytanie do szefostwa.. czy możemy przejąć trzy-cztery koty? zostałyby w arwecie i zaszczepione i zostałyby tam do momentu nabrania odporności.. wiem na razie, że za sterylizację i kastrację nie ponosimy kosztów, nie wiem jeszcze co kosztem hotelowania, ale jeśli trzeba będzie pokryję te koszty..
poniżej fotki koteczek.. zostały do złapania: jeden maluch czarny, jeden maluch buro-rudy, duży biały kot, dwa bure koty, jeden biało-bury.. no i dwa domowe, które zostają u pani, trzeba ją tylko nakłonić do zabiegów..


dzisiejsze wieści o kotkach spod wieliczki.. a później zapraszam już na ich wątek.. poproszę o pomoc, jakąkolwiek w tym temacie, jaką możecie dać..
viewtopic.php?f=1&t=108397&p=5675720#p5675720dziś znowu byłam w lecznicy.. oceniłam, iż bura kotka jest dzika i agresywna.. w stresie waliła łapą, syczała, prychała i pluła.. w myśl pierwszego planu działania podjęłam decyzję, że nie będziemy jej uszczęśliwiać i wróci na stere śmieci.. zawiozłam ją do pani, żeby ją wypuścić, żeby jak najkrócej trzymać ją w uwięzieniu.. a teraz siedzię i się boję i myślę, że coś jej się może stać.. podjechałam pod dom, dałam kotkę pani, a ona stwierdziała, że ją nie wypuści, że wrzuci ją do klatki do komórki i będzie socjalizować, bo ma na nią "chętną".. jak się oswoi ma jechać gdzieś do jakiegoś domu łapać myszy.. nie chciała podać adresu, żebym mogła to sprawdzić.. nie słuchała mnie, jak ją prosiłam, żeby ją wypuściła, bo przecież obiecała, że zaopiekuje się trzema kotami, że ona już nie będzie miała małych i trzeba ją tylko karmić.. ona krzyczała, straszyła, że ona nie może opiekować się tym kotem.. że kotka gdzieś pójdzie i będzie miała małe, ja mówię, że przecież po sterylce, a ona nic.. strasznie się o nią boję.. jak miała kogoś chętnego na kota, czemu nie oddała go wcześniej? może czekała, aż ktoś zapłaci za sterylkę, żeby nie mieć problemu? nie wiem, co o tym sądzić.. z jednej strony wiem, że prawdopodobnie kot do domu by się nie nadawał, myślałam, że ją odwiozę i będzie tam sobie mogła spokojnie żyć, a ta baba szykuje jej kolejny stres trzymania w klatce, próby oswajania i oddawania Bóg wie komu.. jeszcze krzyczała "przecież ją nie zabiję!!! przecież już wcześniej bym to zrobiła!!!"..
kotkę biało-burą wysterylizowaną w sobotę zostawiłam w klinice.. wygląda na spokojną kotkę, mam nadzieję, że rokuje, taka jest moja opinia.. przełożyliśmy ją do klatki, jest w arwecie.. będę u niej w środę.. nazwałam ją Pola..
i jedna dobra rzecz.. z tego piekielnego domu zabrałam dziś małego czarnego kotka, jeszcze nie wiem, jakiej płci.. jutro się dowiem, w środę go poznam lepiej.. ale łapę wsadzałam do transporterka i jej mi nie ogryzł.. a tak serio, będzie z niego kocie, więc do wariatki nie wraca.. jak będziemy wiedzieć, czy to kotka czy kocurek, wymyślimy imię..