Dulencja pisze:Marysia prawie wlazła do garnka, w którym się wół gotuje
Mam przyjechała, przeleciała z wiatrem pod pachę łapiąc Marysię i teraz siedzą w sypialni i rozmawiają

Czy ja o Marysię dbam, co było na śniadanko, jak się Jej słoneczko czuje, itp.
Przyznam się, że tym razem starałam się być tffarda i okopałam się na stanowisku, że Marynia jest tymczasem

Moja Mam, ponieważ sama nie mogła zabrać Dziewczynki, od kilku ładnych dni wierciła mi dziurę w brzuchu, żeby Maryś u mnie została
Wczorajsza rozmowa (pokrótce)
(...)
Ja: Mamo, to będzie piąty kot!!!
Ona: Masz cztery, to nawet nie zauważysz różnicy!!!
Ja: Ale Marysia zasługuje na własny dom.
Ona: A o czym innym ja mówię????
Ja: Piąty!!!!
Ona: I co z tego???
Ja: Mamo!!!!
Ona: No co???
itd....
Po rozmowie z Mamą, drugi tymczas, Maszeńka, jakby czując, że rozgrywają się sprawy "domowe", weszła mi na kolana i tak popatrzyła z głębi swojego serduszka w oczy... Ten wzrok... Mówił: czy ja jestem gorsza?? Dlaczego ona a nie ja???
Zadzwoniłam do Mamy i jej mówię, że jak zostają to obie, na co moja Mama: Gratuluję córciu!!! Masz sześć kotów!!!!