Dune, wystarczy sobie wdrukować w rozum, że jedzenie choc przyjemne, to jak większość przyjemności w nadmiarze szkodzi. No w każdym bądź razie próbować. Kombinuję w tym kierunku - na razie wychodzi mi różnie.
Aga, bo Ty nie widziałaś jak jadąc do pracy pakowałam a pojemniczki musli do zalania jogurtem kupionym w sklepie obok, gotowaną na parze fasolkę szparagową lub kurzy cycek z warzywami nadający się do wciągnięcia na zimno. Full wypas. Czemu tak? Bo w zasięgu mam bar z naleśnikami, kilka kebabów i sklep w którym kuszą obłędne kanapki z kurczakiem, drożdżówki itp. draństwa, tudzież zwykły bar w którym poległabym pod presją placków po zbójnicku lub innego schaboszczaka.
Uuuu... U nas jeszcze śniegu po kolana!
Ale piątek jest, to fakt. Wściekłym świtem koty wygnały mnie po cokolwiek do żarcia (zapomniałam rozmrozić jedzonko) więc stwierdzam z zachwytem temperatury dodatnie. Z tym że długo tak ślicznie nie będzie bo dzięcioł mordę (dziób znaczy się) łupi jak popieprzony. Będzie lało.
Przeglądnęłam e bay chcąc się zorientować czym można w UK koty karmić... Hmmm... Będzie zmiana żywienia - na surowe mięsko to my się tam po prostu finansowo nie wydolimy. Karmy przemysłowe jak widze różne mają. Wydaje mi się czy Iams to kicha?