Never wypytywałam o te co są, bo ani czasu nie było (było kilku chętnych na pieski, państwo odbierali swoją zgubę), ani nie miałam sumienia, bo jednak mam odrobinę empatii dla ludzi. Ale nie tu miejsce na to.
Neva poszła do adopcji, ale danych nie udostępniają. Brytyjka nadal jest (leczona na kk), ktoś mi powiedział, że tego typu kotów zwykle nie oddają bez sterylki, bo pseudo czyhają.
Po wczorajszym dniu mam wku...wa na to państwo

Ktoś przecież sobie wziął tę małą, puchatą, biało-rudą kuleczkę... Się pobawił, nie wykastrował... A teraz siedzi sobie spokojnie przed TV i ma to w d..pie, że przez niego kot cierpi! I do tego zadna kara go nie czeka!

No cholera człowieka trafia.
I historia z wczoraj, która mnie już doprowadziła do muru. Siedzimy w PA, wchodzi pani z synkiem 8-10 lat. Chce adoptować kota. Ogląda... Pracownik opowiada, kto i co. Pyta: "Czy ma pani zwierzęta?" Pani ma psa, ale przy budzie, bo mieszka na wsi. Miała kota rudego (przybłędę, bo ktoś wyrzucił), ale niestety zginął... Znaczy się zginął tak, że kot oczywiście wychodził (jak to kot) i często kręcił się wkoło jej auta... No i niechcący go rozjechała!!!!

Dwa dni! nie mogła dojść do siebie, dziewczyny się w pracy z niej śmiały, ale ona go tak lubiła, spał z nią w łóżku. No niby się zdarza... Ale pojąć nie mogła, gdy pracownik powiedział, że jeśli jakikolwiek kot do niej trafi, skądkolwiek, to musi przetrzymać kota przynajmniej przez miesiąc, aż się oswoi z miejscem, że kot musi być wykastrowany, że trzeba na niego uwaźać, bo kot jest jak dziecko. A już szczególnie rozbawił panią mój komentarz, że nawet jak kot ma być wychodzący, powinna go wyprowadzać najpierw na szelkach... No cholera może człowieka trafić...

Jutro wieczorm dziwczyny dokleję wszystkie Wasze inforamcje do fotek, żeby był komlet.