mokkunia pisze:I jak po piątkowej wizycie u weta? Jak Nikusia?
Nikukunia była bardzo dzielna. Zawsze jest b. dzielna, ale teraz miała nieprzyjemny zabieg - na żywca zeskrobiny ze skóry. Zaciskałam zęby, jak na to patrzyłam. A ona miauknęła, drgnęła i nic

Przy wcierkach z Imevarolu i przeglądaniu sierści, pod rękami weta nam odpłynęła - po prostu usnęła

Śmiałyśmy się z panią wet. Ale wizytę rozpoczęła... kupką ze strachu. Trzeba było wietrzyć i odświeżać gabinet

I też się zsiusiała, biedactwo.
W lecznicy pokazuje wszysto: brzuszek, główkę, uszka, łapki i pazurki i wszystko w spokoju (nie widać nawet jakiegoś strachu, choć nie wiem do końca co przeżywa w środku, ale czasami jak ją głaszczę lub drapię, to najzwyczajniej mruczy

). Nie wiem co by było, gdyby wet chciała zajrzeć do pysia...
Nikunia ma już dosyć smarowania maścią (Pimafucort), jest dość tłusta i długo utrzymuje się na futerku i skórze. A najtrudniejsze jest smarowanie uszek. I niestety mimo okropnego smaku, Niki wciąż wylizuje tę maść. Całe szczęście, że bez problemu przyjmuje Lamisil i Hepatil. Jutro kolejna wcierka z Imaverolu u pani wet.
Grzybica nadal niestety postępuje. Wydaje mi się jednak, że jej inwazja spowolniała - tak jak poprzednio już po 3-4 dniach brania Lamisilu. Ostatnio wet wycięła jej na moją prośbę sierść wokół miejsc zaatakowanych grzybicą. Lepiej mi smarować chorą skórę, zamiast sierści i dało mi to też punkt odniesienia postępów
najeźdźcy. Jeśli dalej leczenie będzie szło jak teraz, to może grzybola wytępimy.
Apetyt ma wilczy

Daję jej tylko gotowe karmy mokre i suche. Gotuję co prawda dziś kuraka, więc mała porcja, ku uciesze Nikuni znajdzie się w misce

Wczoraj zauważyłam, że moja panna ma już 1000 zdjęć

i stwierdziłam, że trzeba przystopować, bo to dopiero niespełna dwa miesiące...

ale nie da obok takiego obiektu przejść obojętnie i nie utrwalić co nie co

Niki na przemian: jest pełna ufności i przełamuje wszelkie granice, to znów bez powodu (wg mnie oczywiście) chowa się przede mną lub kuli pod dotykiem mojej ręki.
Moja kanapa już cuchnie

To jedyna rzecz, która mnie dobija i po woli wpadam w furię, jak widzę Niki lub jej dzieło na tej kanapie.
W sobotę, gdy wróciłam do domu po kilku godz. nieobecności, pierwsze co zrobiłam to przygotowywałam jedzenie dla Niki. Ta kręciła się wokół moich nóg i nagle do przedpokoju i przycupnęła w kącie, w kt. wcześniej nalała kilka razy. Ja za nią. Wyrwała jak oparzona. Pokręciła się po pokoju, przedpokoju i poszła do łazienki do kuwety. Gdybym nie poszła za nią do przedpokoju, znów byłaby kałuża. Do tego Niki zaczęła drapać meble

Drapak jest i od początku z niego korzysta, ale teraz doszły kanapy, fotele, moje łóżko. Feliway wciąż w użyciu. Nie wiem o co chodzi. Ogólnie jest teraz bardziej swobodna, na luzie, radosna. Nie reaguje nerwowo na nowe dźwięki czy rzeczy, jak z początku, tylko raczej z zaciekawieniem.
Nikisia dostała poduszkę i teraz ma swój tron na fotelu w pokoju. Tam odpoczywa i śpi. Nawet rzadziej w nocy zagląda do mnie, a były już noce, że na chwilę, gościnnie wpadała i rozkładała się na kołdrze

Stary fotel w kuchni poszedł w odstawkę - i dobrze, bo chcę go wyrzucić. Trzymałam go ze względu na chomika, który lubił się tam zaszyć i go podgryzać od dołu

Teraz bałam się, że przez Niki nie będę mogła się pozbyć starocia. Poduszka też wygrywa z kolanami

No trudno...