» Nie lut 21, 2010 23:54
Re: Cichy Kąt - historia prawdziwa
Obiecałam sobie (podobnie jak inni sygnatariusze oświadczenia), że nie dam się wciągnąć w tego typu wątek, także dla dobra CK. Jednak
charakter oskarżeń, które tu padły, wymusza napisanie tej wiadomości.
Przede wszystkim najważniejsze: nie było leczenia prywatnych kotów, o którym piszą osoby oczerniające nas. Dokumentów potwierdzających to nie trzeba mozolnie zbierać. Wszelka dokumentacja finasowo-księgowa jest dostępna w biurze rachunkowym obsługującym Stowarzyszenie w godzinach pracy tego biura.
Mówiąc wprost: to oskarżenie to zwykłe pomówienie, mogę tylko domyślać się, że ma służyć jakiemuś odegraniu się na nas. Sami najwyraźniej
boicie się własnych słów, bo nie macie odwagi napisać wprost, kogo oskarżacie. Sugerujecie, pomawiacie, nawet teraz piszecie o tym przez
pryzmat kota, bo zapewne zdajecie sobie sprawę, jaką wagę ma niesłuszne oskarżenie o takie rzeczy konkretnej osoby.
Podkreślam jeszcze raz: nie było leczenia prywatnych kotów za pieniądze CK, poza sytuacjami takimi jak ta przywołana powyżej z odnośnikiem do wątku. Szkoda, że osoba, która z takiej pomocy wtedy skorzystała, teraz tak chętnie rzuca błotem. Jestem po rozmowie z lekarzem prowadzącym nasze koty, potwierdził, że sytuacja, którą nam się tu zarzuca, nie miała miejsca. Stosowne wyjaśnienie jest w mojej dyspozycji, do wglądu bezpośrednio zainteresowanych. Nie mogę wchodzić w szczegóły, bo w grę wchodzą prywatne dane lekarza weterynarii, ale mogę powiedzieć, że pewne informacje zostały intencjonalnie przedstawione tak, by nas oczernić.
Kuriozum jest przedstawianie sytuacji w atmosferze poszukiwania dokumentów, odkrywania z zaskoczeniem informacji itd. Wszystkie
dokumenty księgowe są cały czas u księgowej, dostępne dla członków zarządu, komisji rewizyjnej itd. Członek obecnego i poprzedniego zarządu (nie ja i nie Basia) odbierał każdego miesiąca od lekarza te tzw. rozpiski i informacji tam zawartych nie kwestionował. Nie udostępniono mi tych "rozpisek", lekarz nie miał kopii. Obecne "zaskoczenia" są tylko i wyłącznie grą mającą na celu uwiarygodnienie kłamstw, które przeciwko nam sformułowano za karę za to, że mieliśmy czelność mieć inne zdanie i je wypowiedzieć.
Mam prawo przypuszczać, że jedna z osób najostrzej krytykujących nas tutaj, wykorzystała swoją pozycję służbową i wiedzę na temat naszych
prywatnych spraw, by spreparować kłamstwo. Trudno mi uwierzyć, że to tylko jakieś nieporozumienie, bo najpierw sformułowano oskarżenie, a
potem napisano, że się szuka dowodów. Jak u Dzierżyńskiego.:/
Karmy zamawiano zgodnie z ustaleniami z domami tymczasowymi biorąc pod uwagę ich sugestie. Te domy, które wskazywały konkretne potrzeby mogły liczyć w miarę możliwości na ich spełnienie. To, co mogę sobie zarzucić, to zbytnie zaufanie w kompetencje części opiekunów. Być może należało ściślej kontrolować, dopytywać, sprawdzać, porównywać. Mam nauczkę.
W zapisach Ciach!bezdomność jest jasno powiedziane, że możemy też wspierać sterylki kotów pod opieką osób niezamożnych. Przyczyn tłumaczyć chyba nie trzeba. Z tych samych przyczyn zdarzało nam się finansować leczenie kotów pod opieką takich osób.
Podjęliśmy odpowiedzialną w zaistniałej sytuacji, decyzję o odejściu.
Zajęliśmy się dobrze kotami, za które wzięliśmy odpowiedzialność.
Mówiąc wprost: wszystkimi z kociarni i z DT, które odeszły z CK. To solidne podejście i nacechowane dojrzałością, nie agresją i nienawiścią. Już
dziś z domów, gdzie przebywają koty z kociarni płyną dobre informacje o ich aklimatyzacji. Znam te koty i z dzisiejszych wieści wynika, że przeprowadzka z kociarni po prostu im służy. Nie chcieliśmy żadnej jatki, nie chcieliśmy wojny i niemerytorycznych sporów. Także dlatego, że nie chcieliśmy szkodzić CK. Wbrew temu, co piszą adwersarze, czuliśmy duży sentyment do Azylu. To było miejsce, w którym zdarzyło się dużo dobrych rzeczy. Tym, co tu wyprawiacie, zabijacie to w nas.
Rozróżnienie na miejscowych i zamiejscowych, które pojawia się oczywiście z odpowiednią tezą, w części wiadomości tutaj, świadczy o
całkowitej niewiedzy na temat drogi CK i tego, jak stało się znakiem solidności i jakości. Było tak także dzięki temu, że ludzie z całej Polski i spoza niej, pomagali nam w ratowaniu zwierząt. Takie dzielenie jest obraźliwe i psuje to, co udało się przez lata zbudować.
Wątkami, założonymi przez kogoś, kto już więcej nie napisał z profilu (pisze z innego?), narobiliście szkód przede wszystkim Cichemu Kątowi.
Ale przy okazji obrzuciliście błotem ludzi, którzy po prostu nie zgadzali się z Wami co do dalszej działalności CK. I widząc, że różnice są zbyt głębokie, po prostu odeszli. A że w określonych miejscach jesteśmy jasno kojarzeni z CK, daliśmy komunikat. Dotyczył spraw merytorycznych, ówił co na nie pasuje, dlaczego odchodzimy. Nie oskarżał o przestępstwa, defraudacje... Nie obrzucał błotem, a relacjonował to, co wynikało z yskusji w CK. To dotyczy kwestii poglądów na to, co jest najistotniejsze w pomaganiu kotom. My uważamy, że wysoki standard, sterylizacje, ezpieczeństwo zwierząt, bez względu na miejsce i czas. W to bezpieczeństwo przestaliśmy wierzyć po bezpardonowym uśpieniu Rambo. Wy ważacie, że kluczem jest budowa nowego Azylu. To są rzeczy, o których można dyskutować. Nie chcieliśmy jatki,dlatego zamknęliśmy nasze wątki. Ci, którzy bywają na forum, wiedzą, jak szybko zamknięte wątki na miau "toną." Chcieliśmy, żeby nasi przyjaciele wiedzieli dlaczego odeszliśmy, ale nie chcieliśmy pożaru. Osoba, która założyła ten i drugi z wątków z profilu "Ck koty" może sobie pogratulować - wystąpiła w roli podpalacza. Nie podjęliście, poza zwykłymi zaprzeczeniami na zasadzie "ależ nie", polemiki z naszym stanowiskiem. Ale też najwyraźniej nie o to chodziło. Chodziło o to, żeby "dowalić".Na koniec, sprawa dla mnie szczególnie przykra. Otóż atakują nas, rzucają oszczerstwa w tym wątku także Ci, którzy otrzymują za swoją pracę w CK wynagrodzenie. Nie ma w tym nic złego, ich praca zasługuje na więcej, wiem to. Ale jest jakaś straszna ironia losu w tym, że Ci ludzie tak bezpardonowo i kłamliwie napadają na tych, którzy lata w CK inwestowali czas i pieniądze.
Koty, które przejęliśmy, są pod dobrą opieką, nic im nie jest. Są w dobrych miejscach, zadbane, kochane, bezpieczne. Z uwagi na oskarżenia o
kradzież i pogróżki ze strony nowych władz, nie podajemy publicznie miejsca ich pobytu. Padały deklaracje siłowego odbioru z policją. To jakiś absurd.
Danych osób, o których piszę w kontekście pracy w CK i danych z lecznicy nie mogę podać z oczywistych przyczyn.
Wiem, że to długi post, ale to jest ostatni post w tej kwestii. Padłu tu poważne oskarżenia, jedyne czego oczekuję to ich odwołania. Nie oczekuję przeprosin, będą bez znaczenia po tym, co tu napisano.
Ps.
Wbrew podanym tu informacjom - do leczenia Tajgi CK dołożyło. Co zresztą nie było wielkim problemem.
