Troszkę się już rozeznałam i tak:
Ku mojej wielkiej radości, Piwniczniki są

– wszystkie widziałam
wieczorem.
Wędrowały pod okienkami.
Pewnie szukały jedzenia, bo gdy je karmiłam
w ciągu dnia siedziały pochowane.
Mam nadzieję, że już się najadły i dziś zasną z pełnymi brzuszkami.
Aż mi lepiej, gdy wiem, że nie są głodne.
Safi. Dopytałam o co chodzi z tym jej dziwnym zachowaniem.
Otóż ma jakiś taki dziwny zwyczaj, że bierze w pyszczek kawałek
ręcznika frote i
ssa go tak, jak jakby ciągnęła smoczek,
albo pierś mamy.
Myśleli, że jej przejdzie, ale ona robi to non stop.
Sprawdziłam i rzeczywiście.
Normalnie
„cycka” szmatkę – w moim przypadku mój
szlafrok.
Mlaska przy tym i wydaje odgłosy dokładnie takie,
jak przy karmieniu, gdy była malutka.
Obślinia przy tym całe cykane miejsce.
Dziwne.
Ponadto powiedzieli mi, że za nic nie chce zostawać sama
i mają z tym straszny kłopot.
Teraz ma rujkę, więc poza tym cyckaniem szlafroka,
nie wiele mogę zaobserwować, bo wiadomo – nie zachowuje się
teraz tak jak zazwyczaj.
Kiwaczek (choć to dziewczynka).
Moja sąsiadka nawet ją polubiła.
Myślę, że mogła by nawet u niej zostać, ale kurna nie mogę się
opiekować tyloma kociakami,

bo i tak już nie wyrabiam.
Wstępnie mam dla niej domek, ale wszystko muszę jeszcze dokładnie
sprawdzić i nie chcę zapeszyć.
Kiwa się biedactwo i będzie potrzebować specjalnej opieki.
Muszę z nią iśc do weta na kontrole i dalszą diagnozę,
ale muszę czekać do 10-tego, aż zapłacą mi za tel.,który sprzedałam
na rzecz kociaków. (za grosze

, ale zawsze coś).
Tasza. Tak ją dziś obserwowałam i doszłam do wniosku,
że ta jej choroba się chyba zatrzymała.
Znaczy nie jest lepiej, ale gorzej też nie, a to chyba…
sukces,
bo weci mówili mi, że będzie postępować.
Ponadto, gdy na nią patrzę, widzę, że jest
(przepraszam) cholernie
szczęśliwym kociakiem.
Szkoda, że nie rośnie.
Znaczy fizycznie też się zatrzymała
(tak jak i psychicznie).
Ivi i Safka już dawno ją przerosły, a ona dalej taka malutka
i drobniutka jak w dniu, w którym do mnie trafiła,
a przecież jest od nich o dwa miesiące starsza.
Taki ot, wieczny kociak pod każdym względem.
Ivi – no o tej aparatce, to nawet nie wiem co pisać,
bo tyle tego jest, że książkę można by wydać, albo nakręcić film
w stylu: „diabeł w kociej skórze”.
Dziś dostałam witaminki dla dziewczynek Mikita z serii Felvital.
Ivi smakowały, zjadła całą.
Tasza i Safka nie były zainteresowane,
za to Kira i Kirek – oj bardzo.
Mam nadzieję, że wszystkie się przekonają do witaminek i będą grzecznie
je "papusiać".