To niesprawiedliwe, gdy Niki jest coraz odważniejsza, swobodniejsza i bardziej ufna, znów musi być pod górę. Gdy wróciłam do domu siedziała skulona w przedpokoju i czekała na mnie, ale jednocześnie ode mnie uciekała. Myślałam, że jej nie minęło po wizycie w lecznicy, a ona po prostu źle się czuła. Po chwili zwymiotowała 4 razy, wszystko co dziś zjadła. Nie było tego dużo, ale nie wiem czy lek się przyjął. Jakby czekała z tym na mnie... Wet. mówiła, że to za wcześnie na negatywną reakcję na Lamisil (mogłoby byc po 3-4 tyg. przyjmowania leku), raczej zbiegło się to z czymś jeszcze. Może z tym kurczakiem, a może z kwiatami... Dziś zobaczyłam stare ślady jakby nadgryzień

może to jest powód? Część kwiatów i tak usunęłam przed przyjazdem Niki do mnie, inne zabezpieczyłam przed nią, ale to sprytna kicia, widać poradziła sobie

Wywaliłam dziś kolejna część, część zawiozłam do rodziców.
Musiałam zrobić Nikuni zastrzyk przeciwwymiotny, no i teraz kot omija mnie wielkim łukiem. Ale nadal czuje się nie najlepiej. Zaraz będę mogła jej coś dac do jedzenia, bo zastrzyk będzie już działał i zobaczę, czy podrażnia ją lek, czy ogolnie jest problem z żołądkiem Czasem da się pogłaskać, ale też dostałam łapą, dobrze, że bez pazurów. Ogólnie jest rozdrażniona, nie dziwne i nieufna, w końcu dwa razy dziś zawiodłam jej zaufanie. Przycupnie gdzieś w kącie, albo w przedpokoju na podłodze i siedzi skulona jak siedem nieszczęść. A ja nie wiem jak jej pomóc

Bawić się nie chce.
Kurde, kiedy to się skończy?!
Jutro mam jechać do weta na wcierki z jakiegoś leku (coś padło w rozmowie o Imaverolu, ale pogubiłam się już). Teraz trudno będzie ją leczyć, bo tabletek nie przyjmuje - nie toleruje albo przez wymioty nie przyjmuje, szczepionka teraz niemożliwa przez problemy żołądkowo-jelitowe, pozostają smarowanie maścią, wcierki i kąpiele, a ja już nie mam serca jej tym katować i stresować. I czy to wystarczy i pomoże?
Tak się dziś cieszyłam, nabrałam nadziei i znów mi skrzydła opadły...