nikt już teraz nie pozna mojej historii, sam już nie pamiętam jak to było i co się działo naprawdę...... pamietam tylko jak ocknąłem się zamknięty w papierowym pudełku, chciałem wyjść, ale miałem za mało siły by się ruszyć i jeszcze to przerażające zimno....... nie wiem jak długo tak leżałem...........przez mgłę pamietam jakies dzieci które stały nade mną, gdzieś mnie nosiły...... potem znalazłem się w miejscu, gdzie wreszcie było ciepło..... gdzie ktoś mówił cichym ciepłym głosem, nie krzyczał i dotykał mnie delikatnie, bo ostatnio to pmietam tylko kopniaki...... wreszcie dostałem pod nos miseczkę, niestety okazało się że nie umiem połykać, dławię się..... a taki jestem głodny...... co teraz ze mną będzie.......
w ubiegły czwartek dzieci bawiace się na podwórku powiadomiły moją sąsiadkę, panią Lilę, ona powiadomiła mnie, kotek został znaleziony w kartonowym pudełku, wśród sterty śmieci, przy piwnicznym okienku jednej z wrocławskich kamienic....... pobity i zmasakrowany został wyrzucony na śmieci....... według pierwszej diagnozy wterynarza kotek jest maksymalnie wyziebiony i zagłodzony" dzisiaj, po kilku dniach dożywiania podskórnie można było kotka obejrzeć dokładniej, kot nie ma prawie w ogóle dziąseł i brakuje mu ponad pół języka ......... ma prawdopodobnie złamaną żuchwę........






obecnie kotek jest w dt u pani Lili (z poza forum)
