W sobotę skonsultowałam Sznycusia z dwoma innymi wetami w lecznicy. Obydwaj kategorycznie odradzili rwanie zębów w takim stanie, w jakim kot się obecnie znajduje.
Po antybiotyku, zastrzyku przeciwzapalnym i dwóch kroplówkach dożylnych Sznycuś poczuł się lepiej i sam ruszył do miski. Przy trzeciej kroplówce dostał potężnego ataku duszności ze stresu

. Wczoraj podarowaliśmy sobie wyjazd na kroplówkę. Po uzgodnieniu z wetem nasz kot spędził wczorajszy dzień w domu, tulony i głaskany.
Dziś rano był dość dobrej kondycji, zjadł trzy chrupki, napił się troszeczkę wody. Gdy wychodząc do pracy, ubrałam płaszcz i podeszłam do niego, by go pomiziać po główce, zaczął znów ciężko oddychać. Przypuszczam, że przestraszył się, że znów chcę zabrać go do weta (gdy jeździliśmy zawsze najpierw ubierałam płaszcz, a potem brałam go na ręce).
Mam do czynienia z wyczerpanym, zestresowanym zwierzęciem, które chce ode mnie już tylko tego, by je tulić i głaskać po główce...