Niki na swoim (FeLV) - znów problem behawioralny?

blaski i cienie życia z kotem

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Pt lut 12, 2010 10:28 Re: Niki na swoim :)

mokkunia pisze:Dziewczyny, bo ja już się pogubiłam :oops: Nikusia miała badany mocz? Kiedy i ile razy?

Przepraszam, jakoś wcześniej nie zauważyłam pytania. U mnie Niki nie miała badanego moczu. Wet wysłuchawszy o zachowaniu Nikuni mówiła, że wszystko wskazuje na problemy natury psychicznej - oczywiście jeśli miałaś Mokkuniu na myśli problemy pozakuwetkowe.

Nikunia od wtorku jest na Lamisilu (125 mg na dobę - osłonowo Hepatil 2x dziennie). Trzy dni ładnie zjadła w karmie - tłustej wg zalecenia wet, dziś przy mnie nie zjadła, ale może jak wrócę, miseczka będzie pusta. Ogólnie sierść chyba troszkę mniej wychodzi, ale za to Nikunia strasznie się drapie. Łysina b. się powiększa - placek dł. 10cm i szer. ok 3cm. Od wczoraj uszka też mają łyse placki. I uszy najtrudniej smarować :( (Daktarin sama zmieniłam wczoraj na Terbiderm). Ale co z tego, gdy tylko ją wysmaruję, to po 5 min wszystko już jest wydrapane :(
Apetyt dopisuje, ale nadal wybredna ;) Powoli znów nabiera zaufania, dzięki temu, że nie ma już żadnych zabiegów. Nie wyobrażam sobie, jakbym miała teraz jeszcze wpychać w nią tabletki. Niki wciąż bacznie obserwuje co robię i czy przypadkiem dziwnie się do niej nie zbliżam.
Dzisiaj rano po raz pierwszy przyszła do łóżka na pieszczoty. Chwilę stała drapana obok mojej głowy i nagle rzuciła się na plecy i wystawiła brzuch. Nie trwało to długo bo 2-3 min, ale odważyła się :)

W ubiegłym tyg. miałam wielki kryzys. Myśli przychodziły różne. Teraz nie dziwię się, że niektórzy oddają "trudne" koty.

Dla nowicjuszy, taki kot jak Niki jest za trudny. Piszę to na przyszłość dla Was, którzy szukacie DS dla kotów.

Gdybym miała inny charakter, Niki nie byłoby już może u mnie. Wam może trudno to zrozumieć, ale jeżeli ktoś nie ma pojęcia jak wygląda koci świat, co to znaczy być kocim opiekunem, a kota widział jako milutkie, ufne, ciągle bawiące się zwierzątko (i tylko z takimi miał przelotny kontakt), w zetknięciu z rzeczywistością, zwłaszcza jak pojawiają się problemy zdrowotne, czy behawioralne może poczuć się, że to wszystko ponad jego siły i po co mu to było. Człowiek nie zdąży zbudować relacji z kotem, polubić go, zdobyć kociego zaufania, a już musi stać się dla niego chwilowym wrogiem, przez przykre zabiegi i in. niezrozumiałe dla kota czynności. Stres rośnie po obu stronach, bo obie nie wiedzą, czego mogą się po sobie spodziewać. Jeżeli dojdzie niecierpliwość bądź nieudolność po stronie człowieka, kocio-ludzka znajomość może się przerodzić w niechęć i dochodzi do rozłąki, w różnej formie.
Nie znaczy to, że jak się weźmie np. małego kotka albo dużego zdrowego miziaka, to on już zawsze będzie zdrowy. Chodzi mi o to, aby osoba niedoświadczona mogła złapać bakcyla, zanim zostanie zniechęcona.
Obrazek
Wszystkie argumenty na podparcie ludzkiej wyższości nie są w stanie zaprzeczyć jednej niezaprzeczalnej prawdzie: w cierpieniu zwierzęta są nam równe. Peter Albert David Singer

szybenka

 
Posty: 4278
Od: Nie gru 13, 2009 22:16
Lokalizacja: Siedlce

Post » Pt lut 12, 2010 11:55 Re: Niki na swoim :)

szybenka pisze: ubiegłym tyg. miałam wielki kryzys. Myśli przychodziły różne. Teraz nie dziwię się, że niektórzy oddają "trudne" koty.

Dla nowicjuszy, taki kot jak Niki jest za trudny. Piszę to na przyszłość dla Was, którzy szukacie DS dla kotów.


Mówią, że winny się tłumaczy. I to prawda :(.
Czuję się winna - nie tak to miało być. To, że nie przewidywałam takiego rozwoju wydarzeń wcale nie sprawia, że czuję się usprawiedliwona i uwolniona z poczucia winy. Czuję się okropnie. To ja Cię namówilam na adopcję Nikisi. Wg mojej ówczesnej wiedzy jechała do Ciebie nieśmiała koteczka z końcowką kataru :roll:. Antybiotyk, coś na wzmocnienie, dużo spokoju i troski - i niebawem obie miałyście żyć długo i szczęśliwie. I zdrowo :roll:.
Zamiast tego od dwóch miesięcy, dzień w dzień, kosztem swojego czasu, pieniędzy i nerwów mordujesz się z problemami, które podłamałyby niejednego doświadczonego opiekuna. A kogoś mniej wytrwałego mogłyby zniechęcić do tego stopnia, że rozstałby się takim kłopotliwym podopiecznym.
Mogę Cię Agnieszko tylko z całego serca przeprosić i prosić, żebyś uwierzyła, nawet w czarnych myślach, nie przewidywałam takich kłopotów :(. Gdyby tak było nigdy nie namawiałabym Cię na tę adopcję z powodów, o których sama napisałaś.

Tym bardziej doceniam to, co dla niej zrobiłaś i robisz. Mam wielką nadzieję, że wszystkie Wasze problemy skończą się niebawem. Wierzę też, że to dobro - Twoje poświecenie i pomoc dla Niki - zostanie Ci "oddane" w dwójnasób. Bo to prawda, że wszystko dobre co robimy wraca potem do nas. Oby tylko kłopoty minęły jak najszybciej, a razem z nimi i Twój żal do tych, którzy stali się ich mimowolną przyczyną.

Edit: na grzyba w uszach forumowicze bardzo polecają Surolan. Ponoć po tym uszy goja się bardzo szybko.
Obrazek

pisiokot

 
Posty: 13011
Od: Śro maja 03, 2006 15:37
Lokalizacja: Łódź

Post » Pt lut 12, 2010 13:51 Re: Niki na swoim :)

Szybenko, ja przepraszam, że tak drążę i być może się powtarzam, ale ciągle nie mam pewności co do kilku spraw, które moim zdaniem mogą mieć znaczący wpływ na odkrycie tego, co z Nikusią się dzieje, skąd te problemy z siusianiem np.
Szybenko, Ty masz książeczkę zdrowia Nikusi? Wpisy o testach, kopie wyników badań? Chodzi mi o to, czy Nikusia kiedykolwiek miała badany mocz albo krew lub robione testy?

Ja zaglądam regularnie do Waszego wątku, Nikusia nie jest mi obojętna. Jestem zasmucona tym, że od samego początku tyle problemów na Was spadło. I jestem nieustająco pełna podziwu, jak dobrze sobie radzisz. Ja wiem że nie jest łatwo i różowo i odnoszę wrażenie, że nawet doświadczonego kociarza te problemy mogłyby przerosnąć :( I naprawdę przykro mi, że tyle na Ciebie i Nikusię spadło. Nie wiem jak mogłabym pomóc, jedynie chyba dobrą radą... A może jest coś czego potrzebujecie, może można Wam jakoś pomóc?

mokkunia

 
Posty: 22181
Od: Wto gru 20, 2005 18:14

Post » Pt lut 12, 2010 15:44 Re: Niki na swoim :)

Szybenko, trzymam mocno kciuki, żeby wreszcie te choróbska poszły precz. Pisiokotku, co Ty mowisz, tu nie ma winnych, każdy kot może zachorować, wszystkiego nikt nie przewidzi.
Szybenko kochana, nie zalamuj się. Jesteś i tak bardzo dzielna, a to się skńczy, i będziesz dumna z siebie. I szczęśliwa! :ok: :ok: :ok: :ok: :ok:
Obrazek
Obrazek

kalair

Avatar użytkownika
 
Posty: 233427
Od: Czw maja 24, 2007 21:07
Lokalizacja: Beskid Śląski

Post » Pt lut 12, 2010 18:11 Re: Niki na swoim :)

Długo się zastanawiałam czy tutaj napisać, ale doszłam do wniosku że muszę, bo Niki była u mnie na DT. A to do czegoś zobowiązuje.

szybenka pisze:Przepraszam, jakoś wcześniej nie zauważyłam pytania. U mnie Niki nie miała badanego moczu. Wet wysłuchawszy o zachowaniu Nikuni mówiła, że wszystko wskazuje na problemy natury psychicznej - oczywiście jeśli miałaś Mokkuniu na myśli problemy pozakuwetkowe.


U mnie też nie miała badanego moczu. Z dwóch powodów, po pierwsze, wolałam skupić się na leczeniu paskudnego kataru, który dręczył Nikusię, a po drugie... myślę że w poprzednim "domu" Niki była karcona za załatwianie się po kątach, po prostu nie dałabym rady złapać tego moczu do pojemnika, a na cewnikowanie było mi jej po prostu żal.

Problemy natury psychicznej :roll: z takim przekonaniem mój Aluś, nie miał badanego moczu w Tarnowie, mimo iż posikiwał sobie od czasu do czasu (dlaczego? bo siusia ze strachu, to psychika ble ble ble) a co się okazało? że kot prawdopodobnie "wyhodował" sobie kryształy, albo jakieś inne draństwo i męczył się z tym kilka miesięcy :roll: a wystarczyło by zwykłe badanie moczu żeby temu zapobiec :roll:

W ubiegłym tyg. miałam wielki kryzys. Myśli przychodziły różne. Teraz nie dziwię się, że niektórzy oddają "trudne" koty.

Dla nowicjuszy, taki kot jak Niki jest za trudny. Piszę to na przyszłość dla Was, którzy szukacie DS dla kotów.

Gdybym miała inny charakter, Niki nie byłoby już może u mnie. Wam może trudno to zrozumieć, ale jeżeli ktoś nie ma pojęcia jak wygląda koci świat, co to znaczy być kocim opiekunem, a kota widział jako milutkie, ufne, ciągle bawiące się zwierzątko (i tylko z takimi miał przelotny kontakt), w zetknięciu z rzeczywistością, zwłaszcza jak pojawiają się problemy zdrowotne, czy behawioralne może poczuć się, że to wszystko ponad jego siły i po co mu to było. Człowiek nie zdąży zbudować relacji z kotem, polubić go, zdobyć kociego zaufania, a już musi stać się dla niego chwilowym wrogiem, przez przykre zabiegi i in. niezrozumiałe dla kota czynności. Stres rośnie po obu stronach, bo obie nie wiedzą, czego mogą się po sobie spodziewać. Jeżeli dojdzie niecierpliwość bądź nieudolność po stronie człowieka, kocio-ludzka znajomość może się przerodzić w niechęć i dochodzi do rozłąki, w różnej formie.
Nie znaczy to, że jak się weźmie np. małego kotka albo dużego zdrowego miziaka, to on już zawsze będzie zdrowy. Chodzi mi o to, aby osoba niedoświadczona mogła złapać bakcyla, zanim zostanie zniechęcona.


Agnieszko, dobrze wiedziałaś że Niki spędziła prawie dwa lata w schronisku (a to nie jest jakiś hotel czy kurort - dobrze wiem, jak to jest bo tymczasuje koty ze schroniska, i bywam w Opolskim schronisku. Tylko jeden kot przyjechał do mnie w miarę zdrowy, to była Penelopa, też z Łódzkiego schroniska :roll: nie miała nawet katarku, ale to było rok temu i widocznie w schronisku dużo się zmieniło, teraz widzę tylko grzyb, brak sterylek, szczepień i.t.p :roll: ) dobrze wiedziałaś że mogą wyjść różne problemy, nie tylko natury psychicznej i.t.p. Wszyscy dobrze wiemy że nawet te najbardziej zdrowe koty mogą się "rozłożyć" w nowym otoczeniu pod wpływem stresu (vide mój Aluś, w Tarnowie "okaz zdrowia") i nic na to nie poradzimy, choćbyśmy nie wiem jak się starali :roll: biorąc kota do siebie (nieważne czy to na tymczas, czy na stałe) decydujemy się na wzięcie za niego odpowiedzialności :roll:

Mówiłam ci że rzadko oddaje koty aż tak daleko (głównie na Śląsk) - wyjątkiem był tylko mój płochliwy Gucio, który pojechał do bardzo dobrego i sprawdzonego domu, w Warszawie. Chociaż też miałam obawy, na szczęście nieuzasadnione. Gucio szybko odnalazł się w nowym domku i poza drobnym katarkiem nic poważnego mu nie dolegało :roll:

Niki wyjechała ode mnie tylko z lekkim katarkiem (chociaż nos miała czysty) i końcówką świerzbowca, który był u mnie leczony. Miała zrobione testy (-), dostawała antybiotyki, witaminy, dobre jedzenie. Została porządnie wysterylizowana (małym cięciem). Śmiem twierdzić że była w dobrej kondycji, inaczej bym jej nie puściła :roll:

Cameo

 
Posty: 16220
Od: Pt cze 20, 2008 23:44

Post » Pt lut 12, 2010 20:43 Re: Niki na swoim :)

Moje słowa nie były żadnym wyrzutem. Nie mam pretensji do nikogo, a jeśli to tylko do siebie, że wzięłam się za coś o czym kompletnie nie miałam pojęcia. Przytoczyłam Wam sytuację osoby - totalnego laika, którego pewne sytuacje trochę przerosły.

Aniu, proszę nie obwiniaj się. Pomagałaś mi cały czas, jak mogłaś. Nikt nie mógł przewidzieć, co się wykluje u Nikusi, a problemy psychiczno-emocjonalne potrzebują czasu - tak myślę. Muszę się dużo jeszcze dowiedzieć, nauczyć i na pewno uzbroić w cierpliwość.

Mokkuniu, Niki w ogóle nie miała robionych badań moczu i krwi, ani u Kamili ani u mnie. Porozmawiam o tym z wetem w najbliższym czasie. Testy tylko na FIV i FeLV - ujemne.

I dziękuję Wam za wsparcie (nie zapominam i o Tobie Kalair). Nie załamuję się, nie mogę dla Niki :) podzieliłam się tylko swoim trudem i wnioskami.

Kamilo, informacja, że kot był dwa lata w schronisku mi nic nie mówiło poza tym, że kot jest/był nieszczęśliwy. Ja nie miałam NIGDY styczności ze schroniskiem dla zwierząt. Dla Ciebie i in. osób, które znają koty może od urodzenia, taka informacja mówi o wiele więcej. Ty widzisz tylko jedną stronę medalu i nie potrafisz zrozumieć takich osób jak ja, ale to nieistotne. Nie będę ciągnąć tego tematu.
Obrazek
Wszystkie argumenty na podparcie ludzkiej wyższości nie są w stanie zaprzeczyć jednej niezaprzeczalnej prawdzie: w cierpieniu zwierzęta są nam równe. Peter Albert David Singer

szybenka

 
Posty: 4278
Od: Nie gru 13, 2009 22:16
Lokalizacja: Siedlce

Post » Sob lut 13, 2010 9:25 Re: Niki na swoim :)

Szybenko, spróbujcie w takim razie zbadać ten mocz. To nie jest aż tak skomplikowane no i finansowo też nie jest źle - koszt ok. 10zł.
Jest kilka sposobów zbadania moczu. Super jeśli kot umie załatwić się do pustej kuwety. Wtedy tylko wcześniej trzeba ją dokładnie wymyć, wyparzyć i jak wyschnie można kotu postawić. Potem jak kot nasiusia wystarczy zebrać strzykawką i do pojemniczka do badania moczu. Ważne żeby mocz jak najszybciej trafił do laboratorium - można go zanieść do weta albo samego do laboratorium ludzkiego, która bada też materiały zwierzęce.
Kolejny sposób to podsunięcie kotu jak siusia pod tyłeczek chochelki, miseczki albo jakiegoś innego pojemnika. Podchodzimy, ogonek do góry, podsuwamy naczynie, łapiemy.
No i teraz część dla kotów dzikuskowatych ale takich, które nie zrażają się nowym żwirkiem. Ja tak łapałam mocz Patki. Trzeba kupić specjalny wielorazowy żwirek do pobierania moczu. Np taki http://animalia.pl/produkt,13832,164,Ca ... moczu.html - 21,99zł za 500ml
Ja kupiłam innej firmy, też o takiej pojemności po 18zł w lecznicy. To są takie plastikowe kuleczki. Wsypuje się je do czystej kuwety i kot idzie, szura sobie łapkami i robi :) Wtedy kuwetę się przechyla i pobiera mocz dołączoną do zestawu pipetą. Ponoć można ten żwirek użyć wiele razy, trzeba tylko po jednym a przed kolejnym użyciem dokładnie wymyć i wyparzyć.

I kciuki nieustające, za Nikusię :ok: A dla Ciebie Szybenko dużo ciepłych myśli :ok:

mokkunia

 
Posty: 22181
Od: Wto gru 20, 2005 18:14

Post » Sob lut 13, 2010 10:57 Re: Niki na swoim :)

Dzięki Mokkuniu :) Niki raz się załatwiła do pustej kuwety, wyczyściłam ją i odstawiłam, bo miła drugą ze żwirkiem (to był okres jak posikiwała w mieszkaniu i przestawiałam drugą kuwetę). Więc może się uda :)
Obrazek
Wszystkie argumenty na podparcie ludzkiej wyższości nie są w stanie zaprzeczyć jednej niezaprzeczalnej prawdzie: w cierpieniu zwierzęta są nam równe. Peter Albert David Singer

szybenka

 
Posty: 4278
Od: Nie gru 13, 2009 22:16
Lokalizacja: Siedlce

Post » Sob lut 13, 2010 11:15 Re: Niki na swoim :)

szybenka pisze:Dzięki Mokkuniu :) Niki raz się załatwiła do pustej kuwety, wyczyściłam ją i odstawiłam, bo miła drugą ze żwirkiem (to był okres jak posikiwała w mieszkaniu i przestawiałam drugą kuwetę). Więc może się uda :)


Z niektórymi kotami to idzie "ino mig", nawet się nie obejrzą jak im człowiek chochelkę pod tyłek podstawia. Z innymi - męka pańska :roll:. Moja Kicia tak mnie "przeczołgała", przy próbach łapania moczu, że długo tego nie zapomnę.
Powodzenia przy łapaniu Nikusiowych siuśków :D.

W tym tygodniu przymierzam się do złapania Dyziowego moczu. Wczoraj głąb kapuściany nasikał mi do pojemnika z kocią trawką stojącą na parapecie w kuchni :evil:. Wiem, że trawka już podeschnięta i powinnam zasiać nową, ale żeby aż lać do niej ? :roll:.
A z tydzień temu uznał, że za wolno Duży sprząta kuwety i poszedł nasikać na dywan do pokoju :evil: Mam nadzieję, że to nie objaw chorego pęcherza, tylko jego fochy. Wyniki krwi ma książkowe, robiliśmy kilka miesięcy temu.
Obrazek

pisiokot

 
Posty: 13011
Od: Śro maja 03, 2006 15:37
Lokalizacja: Łódź

Post » Sob lut 13, 2010 11:18 Re: Niki na swoim :)

Szybenko - bardzo, bardzo mocno Wam kibicuję i mam nadzieję, że niedługo skończą się problemy i wszystko będzie dobrze.
Trochę rozumiem, jak się czujesz. Ciągłe choroby i problem z kuwetą moga "zdołować" :(
Byłam w trochę podobnej sytuacji...
Kiedy brałam Marmurka (Lakiego) ze schroniska - miałam doświadczenie z kotami - od 5 lat była z nami kotka Miki. Ale doświadczenie okazało się pozorne...
Marmurek teoretycznie miał być zdrowy - nie chciał tylko jeść ze stresu... Ale nie wszystko da się od razu zauważyć... Szybko się okazało, że Laki ma wszystkie zęby do wyrwania, że ie jada suchej karmy, że ma permanentną biegunkę, że się zakłacza, że wymiotuje co chwilę nie wiadomo dlaczego, że się wszystkiego boi i że ma grzybicę... A Miki - nie tolerowała go wcale. Miesięc mieszkała na szafie - tam się załatwiała, nie jadła, wymiotowała, nie pozwalała do siebie podejść, tłukła Lakiego i nas, rozwaliła sobie oko uciekając przed Lakim...
Wiele nocy przepłakałam. Naprawdę wiele. Nie tak to miało wyglądać.
Przez 2-3 miesiące praktycznie nie wychodziłam z lecznicy... Wiem, jak może być ciężko...
Ale wiem też, że jak wreszcie się wygra z chorobami - okazuje się, że masz w domu cudowne stworzenie, które daje Ci mnóstwo radości i sprawia, że codziennie masz ochotę się uśmiechać...
Trzymam wieeeelkie kciuki :ok:

I faktycznie - dobrze zbadać ten mocz - może to przez jakieś kryształy...
Co do lamisilu - łykał go mój 6 m-czny Karmel - przez ok. 3 tygodnie. Dobrze to znosił a po tabletkach wszystko zaczęło ładnie zarastać.
Karmel['] Taurus['] Miki [']Andzia [']
http://kotylion.pl/
https://www.facebook.com/kotylion.viva

Duszek686

 
Posty: 23791
Od: Sob kwi 25, 2009 22:42
Lokalizacja: Łódź

Post » Sob lut 13, 2010 11:46 Re: Niki na swoim :)

Duszek686, naprawdę WIELKIE dzięki za słowa wsparcia i zrozumienia. Nikt nie rozumie takich sytuacji, jeżeli ich nie przeszedł albo nie ma w nim woli zrozumienia. I tak nie opisywałam sytuacji, kt. przechodziłyśmy z Niki, bo po co?
Duszku686, a co z tymi wymiotami u Marmurka? Niki co jakiś czas wymiotuje i za chwilę robi rzadką kupkę (np. dziś w nocy). To nie jest nagminne i do tego stanie się raz, a potem kolejna kupka jest normalna, tylko pojawia się po dłuższym czasie. I ma to miejsce po różnym jedzeniu, ale raczej po zjedzeniu czegoś surowego.
Obrazek
Wszystkie argumenty na podparcie ludzkiej wyższości nie są w stanie zaprzeczyć jednej niezaprzeczalnej prawdzie: w cierpieniu zwierzęta są nam równe. Peter Albert David Singer

szybenka

 
Posty: 4278
Od: Nie gru 13, 2009 22:16
Lokalizacja: Siedlce

Post » Sob lut 13, 2010 12:11 Re: Niki na swoim :)

Szybenko, to też potrzymam za łapanie soo, bo z doswiadczenia wiem, że łatwe to nie zawsze jest. :wink: I być może badanie coś wyjaśni.
I nie obwiniajcie się dziewczyny nawzajem. Doswiadczenia w różnych rzeczach nabieramy całe życie.
:ok: :ok: :ok: :ok: :ok: :ok:
Obrazek
Obrazek

kalair

Avatar użytkownika
 
Posty: 233427
Od: Czw maja 24, 2007 21:07
Lokalizacja: Beskid Śląski

Post » Sob lut 13, 2010 12:17 Re: Niki na swoim :)

całym serduszkiem przyłączam się i kibicuję szybenko
Obrazek
Obrazek Obrazek

boniantos

Avatar użytkownika
 
Posty: 4648
Od: Śro lut 18, 2009 15:16
Lokalizacja: Łódź

Post » Nie lut 14, 2010 4:00 Re: Niki na swoim :)

szybenka pisze:Nikt nie rozumie takich sytuacji, jeżeli ich nie przeszedł albo nie ma w nim woli zrozumienia.


...

Nie chce już kontynuować tego tematu! a za Niki potrzymam kciuki...

BTW, wiem że się na mnie obraziłaś...

Cameo

 
Posty: 16220
Od: Pt cze 20, 2008 23:44

Post » Nie lut 14, 2010 18:41 Re: Niki na swoim :)

Nie obraziłam się Kamilo, nie chciałam kontynuować naszego tematu ;)

Za kciuki dziękuję, bardzo się przydadzą.
Obrazek
Wszystkie argumenty na podparcie ludzkiej wyższości nie są w stanie zaprzeczyć jednej niezaprzeczalnej prawdzie: w cierpieniu zwierzęta są nam równe. Peter Albert David Singer

szybenka

 
Posty: 4278
Od: Nie gru 13, 2009 22:16
Lokalizacja: Siedlce

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 68 gości