dzięki, dziewczyny, za pocieszenie
z rehabilitacją jest tak, że chciałam u siebie w przychodni -bo blisko- guzik, wciąż nie mają kontraktu. Poprosiłam Magdęradek, załatwiła mi wizytę u lekarza-rehabilitanta na 25-go lutego, powiedziałam to Panu Doktorowi, na co strzelił focha, że on dał skierowanie do rehabilitacji tutaj, w tym szpitalu i że w tej poradni "magdoradkowej" się nie znają na kręgosłupach i mnie popsują jeszcze bardziej i dlatego on mi nie przestempluje tego skierowania, żeby przedłużyć jego ważność... po tej cholernej wizycie rozmawiałam z koleżanką, tą co mi pomaga teraz w załatwianiu tych badań wszystkich, Misiek zaniósł jej to skierowanie. Dziś mam się z nią zobaczyć, bo coś tam jest nie bardzo, na skierowaniu nie ma rodzaju zabiegów, ilości, nic. Tylko rozpoznanie i jako cel: leczenie

dobrze, że chociaz tyle, gorzej jakby celem było np. posadzenie mnie na wózku, bo mnie pan doktor nie lubi...
Jeśli się teraz okaże, że schrzanił to skierowanie, to ja już mam w dupie. Sam stwierdził, że w ogóle ten kręgosłup nie jest taki zły jakby się spodziewał, to nic mi nie będzie, najwyżej się nauczę pływać i sama sobie rehabilitację zrobię na basenie

Helenka moja kochana
CoolCaty pisze: