Byłam, widziałam, miziałam

Buranio nadal troszkę markotny, ale przekonał się do miziania. Zlazł nawet na dół i zrobiliśmy rundkę chodzonych mizianek po przedpokoju. Czułości zakłóciła nam Burasia, która na dźwięk naszego gadania postanowiła podejść do drzwi, wspiąć się na paluszki i poskrobać łapką w szybkę, żeby o niej nie zapominać

Buranio się speszył i znowu wgramolił na szafę... co ja się z nim mam...
Pysio traktorzył na legowisku. Nie wyciągałam go na kolana, ale były kółka w górę i sprawdzanie podwozia czy oby całe wygłaskane jak należy

Cykorka za to już wylądowała na kolanach, bo trzeba było zerknąć na jej uszka. Rozmruczało się dziecko. Ale potem profilaktycznie zmieniła miejscówkę, żeby nie uchodzić za "łatwą"
Lilu tylko mi mignęła pod kanapą, ale Mamuś twierdzi, że jej biała śnieżynka przychodzi się normalnie miziać. Tak więc odpuściłam. Wiem, że w Mamie ma najlepszego przyjaciela od głaskania grzbieciku
Młody robił naleśniki, opluł i naprychał na piesa po czym ubawił się po pachy niebieską myszką. Zdecydowanie nie lubi brania na ręce. Za to można się z nim naleśnikować. Czasami jeszcze głupieje i łapie ząbkami, ale przejdzie mu. Nieopierzone to to strasznie jeszcze. No i zmienia futro. Za ciepło mu w domu

Burasia zdecydowanie ma się lepiej. Apetyt pięknie jej wrócił. Ale po tych dwóch dniach widzę, jak gorączka i całe to choróbsko ją wyniszczyło. Dzisiaj widziałam w niej syjama... nie miałam co głaskać... same kosteczki

Dobrze, że ona już zaczęła jeść... nie wyobrażam sobie co by było, gdyby ta gorączka i brak apetytu potrwał choćby jeden dzień więcej...
Sprawdziłam w książeczce co Burasia dostawała przez ten czas chorowania. W kroplówkach były:
tolfedine, ceporex, Intravit B12, Multiwitamina, Ornipural, Novel (chyba że przekręciłam nazwę), glukoza. dziś dostała sumamed 1/4 pastylki 125mg. Na razie nie widać było żadnych skutków ubocznych. Mamuś mówi, że wet wspominała, że to bardzo mocny antybiotyk, ale że w stanie w jakim jest Burasia nie za bardzo możemy czekać na to, aż zadziałają słabsze leki (tym bardziej, że od słabszych zaczęliśmy i nie było żadnych efektów

)
Wyniki krwi jakie miała przed kroplówkami:
Leukocyty 35,8 H (górna granica to 20,0)
erytrocyty 6,15 L (dolna granica 6,5)
hemoglobina 5,15 L (dolna granica 6,21)
hematokryt 0,29 L (dolna granica 0,30)
MCHC 18 L (dolna granica 18,6)
ALP 22 L (dolna granica 23)
reszta była w normie (za wyjątkiem: białe krwinki segmentowane i limfocyty były poniżej i powyżej normy).
Od poniedziałku Burasia dostaje interferon ludzki.
Dziś jest pierwszy "normalny" dzień. Kicia nie jest już apatyczna. Jest bardzo słaba, ale całkiem przytomna. Mizia się, barankuje, chodzi, kuwetkuje. Kicha nadal, ale już nie oddycha przez pysia.
Czarna kocurrrra coraz bardziej się do nas przyzwyczaja. Przebrnęliśmy przez etap strachu podczas wyciągania ręki i aż panicznego głodu mizianek. Jak już się udało pannę rozmiziać to tak po 15 minutach głaskania w końcu się zaczęła uspakajać. Jej ruchy nie były takie "rwane", pysio ułożył się na dłoni, było głaskanie brzuszka i wszystko to już na spokojnie i z pełniejszą świadomością czarnulki. Wcześniej jej uwaga była chyba skupiona na samej ręce. Na koniec była już nawet chwila przyglądania się do kogo ta ręka w ogóle należy. Odważyła się w końcu na mnie popatrzeć przez chwilę. Była też zabawa na kanapie

Apetyt jej dopisuje. Ma spore pragnienie...
Zauważyłam u czarnej jednak coś co mnie trochę niepokoi:
- ma wyczuwalny guzek/gulajkę na wysokości karku, pomiędzy łopatkami. Mam wrażenie, że to może być jakiś odczyn po robionych zastrzykach?
- ma całkiem wyłysiałą podstawę uszka. bardzo ją tam coś swędzi. Zrobiła się tam mała rana.
Czy czarnulka miała może zbadane te uszy? Czy tam nie ma świerzbu? Czy zastrzyki były robione w kark między łopatkami?
Mamuś w czwartek weźmie wyniki kocurrry i podpyta i o ten guzek i o uszy. I zobaczymy czy trzeba będzie jechać w najbliższy weekend, czy będzie szansa na odczekanie do przyszłego tygodnia (żeby Burasię doprowadzić do przyzwoitego stanu). Kocurrra miałaby trochę więcej czasu, żeby nabrać pewności siebie i zaufania do nas. W każdym razie dziś maleńka po raz pierwszy uspokoiła się podczas głaskania

Fajna jest... ma taki kształt oczu, jakby cały czas była bardzo zmartwiona

A... no i nie było lorda Vadera, w każdym razie nic co by jakoś wyraźnie nam się rzuciło na uszy. Raz kichnęła.
Jak się bierze patyczek do góry i kocurrra zaczyna się mu przyglądać, to wystają z jej pysia takie dwa białe kiełki jak u wampirka - przy całym jej zakłopotanym i bardzo skupionym wyrazie pysia - wygląda bosko
