No cóż, z samego rana chciałam napisać, że jest nieźle, ale bym przechwaliła. Bandido po nocy się uspokoił, wpuścił brata na łóżko ... ale kiedy weszłam do kuchni (i pewnie przyniosłam obcy zapach) zdenerwował się od nowa. Zrobił się tak agresywny, że zaczął atakować Zidana (a to Zidane jest tu starszym stada). Chciałam go powstrzymać, bo wyglądało to naprawdę groźnie ... i było groźne

. Mój Bandido, Plusz-Kot (pluszowy kotek), ugryzł mnie tak mocno, że przegryzł mi paznokieć kciuka

i podrapał bok dłoni. To już szczegół, ale kciuk wygląda, jakby mnie ukąsił krokodyl

.
No i tak, Badido w pokoju, wyje na widok własnego brata, Zidane w łazience na pralce, nie wie o co chodzi. Warto by i ich rozdzielić, ale nie bardzo mam jak.
Kotek pod kuchenką, co i tak jest poprawą, bo kiedy weszłam do niego późnym wieczorem, usiłował wejść z tyłu lodówki

- nawet nie wiedziałam, że tam jest jakaś szpara

. Wyszedł z niego koszmarny kłąb włosów, pewnie ze stresu. Niewiele zjadł, rano nałożyłam mu whiskasa, wiem, że g@#$% żarcie, ale pachnące. Skubnął, ale zwiał pod kuchenkę. Ewidentnie szuka zamkniętej przestrzeni, więc położyłam my starą powłoczkę pod stolikiem i postawiłam jedzenie obok. Zamknę kuchnię, kiedy wyjdę, więc może się ośmieli i coś zje. Kuweta na razie pusta, zobaczymy.
Najbardziej teraz martwię się o Bandido

. No i o kciuk
