Dzisiaj z Velvet będziemy w lecznicy i robimy sesję zdjęciową Luisowi.Byłam wczoraj.Kot źle chyba znosi zamknięcie.Nie,nie jest w klatce,ma duże pomieszczenie do dyspozycji,ale to i tak za mało dla niego.Mam nadzieję,że to przejściowe.Jak on barankuje,jak się mizia.Wczoraj po raz pierwszy bawił się myszką

,kładł na grzbiet,no rozkoszny.Nie znosi jednak zabiegów,nie da sobie zakropić uszu,a coś w nich ma,jakąś infekcję.Trzymam go w rękawicach,drze się okrutnie i chce gryźć i drapać.Normalnie trzymam go na rękach,przytulam,a on to lubi.Najbardziej podoba mi się,że za chrupki dałby się pokroić.Biegnie w te pędy,jak tylko usłyszy grzechot.Nieważne,czy najedzony,czy nie.Zaraz wkleję zdjęcia.Niewiele,bo samej mi trudno je robić.
A ja będę mieć problem.Karmię coś burego w piwnicy.Płci nie znam.Chciałam,żeby pozostało dzikie,ma piwnicę,jest tam ciepło,w mojej okolicy kotów nie krzywdzą,a więc nie głaskałam,nie oswajałam.No to się samo oswoiło.Włazi pod rękę,barankuje,pomiaukuje.Złapać się jeszcze nie da,ale teraz będę musiała coś zrobić,aby się dało i do weta.No i chyba będę szukać domku.