annette88 pisze:Potem mieliśmy czarka, ale on okropnie gryzl, zwłaszcza mnie. I mama oddała go na wieś, gdy okazało się, że jest w ciąży z siostrą. Później były świnki morskie, musielismy oddać, bo p. doktor uważała, że moja siostra jest na nie uczulona i to dlatego nie może wyzdrowieć
Potem był żółw, który wyschnął na wysepce, potem ryba, którą mama poczęstowała szamponem jak myła jej kulę.. I pojawiła się Nala. Jest do teraz, ale w sumie chyba dlatego, że jest twarda. No wychodzi na dwór, ale odpada im kuweta i sprzątanie za nią. I nie krzywdzi małej Jowity, kiedy ta ją ciągnie za ogon. Gdyby nie to, to i jej by się pozbyli. Mieli takie plany, jak wymiotowała tym syfiastym żarciem. Bo nikomu sie nie chciało sprzątać. Wtedy ja jej zaczęłam kupować Sanabelle i się przekonali, że to jest sprawa karmy
Hmmm..mnie się wydaje, że tam wcale nie powinno być zwierząt..

