maluchy latają po domu całymi dniami (bo ja z domu z racji choroby pracuję), siejąc chaos i zniszczenie

duże koty mają z lekka dosyć

tym bardziej, że maluchy podejść nawet we śnie i użyć podstępu (nie widać mnie to mnie nie ma) byle się tylko do ciepłej choć wrogiej cioci przytulić...

wuj jest niezawodny, ale muszę powiedzieć, że z łagodnością to toaleta w jego wykonaniu niewiele ma wspólnego, co potwierdzają dzikie wrzaski (zawsze jednak chętnych) pacjentów
[IMG=http://img709.imageshack.us/img709/30/sopelmyje.th.jpg][/IMG] sponiewierać wuj też potrafi

niestety, nie udało mi się uwiecznić chwil, kiedy Mruf dopada małegokotka w kącie, przytrzymuje go sobie łapką, a drugą tłucze ile wlezie przy akompaniamencie wściekłych syków (ale bez pazurów...)
ani kiedy Pestka leżąc sobie spokojnie na legowisku, nachodzona jest przez małekotki, które boczkiem, boczkiem, kuląc się pod prychnięciami, ale konsekwentnie to legowisko zagarniają, a Pestka odsuwa się coraz bardziej, byle tylko jej żadne nie dotknęło, aż w końcu oddala się z godnością i wyrazem najwyższego obrzydzenia na paszczy...
fajnie się prowadzi obserwacje socjokotologiczne siedząc w domu...
malikotcy troszkę w międzyczasie urośli

Trampek jak zwykle jest największym zawadiaką i rozrabiaką, a do tego gadułą i marudą:

Kozak to cudowny mięciutki miś-przytulanka, który pakuje mi nos do nosa i paca łapkami po twarzy

a Waluś? Waluś jest delikatny, kochany, ciapowaty... i na wszytskich zdjęciach (oraz nieraz w rzeczywistości

) wygląda jak zaniedbane bite dziecko... (ma ciągle sporo grzyba, łyse i zarastające placki, nieładną sierść, jest najmniejszy i najchudszy, a do tego ta mina...)

ooo, a właśnie - znów nie zdążyłam z aparatem na czas - Trampek porwał w paszczę przytulankę tak na oko ze cztery razy od niego większą, przeciągnął przez cały pokój i dokładnie zamordował pod stołem
