No nie, jest jeden delikatny minusik - wszystkie moje futra dostały profilaktycznie advocata

A to jest jakby nie było ok. 45 kg biomasy... Se przeliczcie.
Dziś Bibuła została brutalnie poddana czyszczeniu uszu. I ja i wetka wykazałyśmy się niezłomna odwagą i głuche byłyśmy na:
-gardłowe warczenie,
-przeraźliwe wycie,
-bolesne miaukanie w stylu "błagam-nie",
-machanie łapami pazurzastymi,
-kłapanie wszystkimi 3 kłami.
Nie było litości. Uszyska czyste. Tyle że zastrzyki mam robić w domu (te na katar). Najbliższy w piątek. Jakbym się nie odezwała po niedzieli, to znaczy, że uległam zeżarciu...
Bibuła ignoruje koty i psy. Od razu wyczaiła miejscówkę na kaloryferze i tam głównie przebywa. I dobrze, bo ja chyba bardziej obrzydliwa jestem od agn, której Ofinek sypia na poduszce. Nie zdzierżyłabym smarków na twarzy w środku nocy. Tak jakoś mam od czasu, jak mi Maguś kichnął w twarz na początku naszej znajomości. Zniosę rzygi, qooopy, ale smarki mnie jakoś przerastają.